czwartek, 23 maja 2013

Piraci z Hetalii cz.7


おはよう!
Po pierwsze chciałam przeprosić za obsuwę w czasie! ごめんなさい! Ale było to spowodowane szkołą! Naprawdę! W pierwszym tygodniu czerwca mam cztery testy... A po za tym to jestem masochistką... właściwie co chwile coś mi jest... w chwili obecnej mam:
  • zbite kolano
  • ranę przez całą łydkę (rower)
  • podrapane ręce
  • i zajady...
Więc no... Walczę o pasek... potrzeba mi tylko 5 z szwaba do szczęścia.. chyba.. i 5 z plastyki... i 6 z techniki... i kilka innych rzeczy... Ale dam rade! No nic a oto i kolejna część "Piratów" !!! Chyba najkrótsza jaką napisałam... 
********************************
-Antonio-szepnęła, wiedziała że Kapitan nie śpi, jednak on ją jawnie ignorował- Antonio- powtórzyła, nadal nie słysząc odzewu. Usłyszała tylko skrzypienie pryczy na której spał Antonio. Podniosła się do siadu i jak najciszej wstała. Podłoga była zimna ale miała to gdzieś, po cichu podeszła do łóżka Kapitana. Przyklękła niepewnie, średnio widziała w ciemności ale widziała że Hiszpan leżał do niej tyłem.
-Co to znaczy że nie żałujesz?- zapytała niepewnie. W gruncie rzeczy nie wiedziała czy chce wiedzieć ale czuła że to pytanie jest ważne. Antonio leżał przez chwilę nieruchomo ale Bella nie odchodziła. Bardzo chciał dalej ją ignorować, a teraz po tym dniu, w gruncie powinien jej nienawidzić. Ale nie mógł, nie mógł wyrzucić z pamięci smaku jej ust. Powoli się odwrócił. Bella lekko zaskoczona troszkę się odsunęła, jednak po chwili wróciła na poprzednie miejsce. Patrzył przez chwilę, po prostu patrzył tymi swoimi zielonymi paczadełkami. Myślał, co odpowiedzieć, co zrobić. Nagle, kierowany odruchem połączył usta swoje i Belli. Dziewczyna najpierw zdezorientowana i w lekkim szoku nie ruszała się, „role się zamieniły” pomyślała, po chwili niepewnie zaczęła oddawać pocałunki. Obydwoje mogli by poprzysiąc że w pomieszczeniu zrobiło się cieplej. W końcu Bella odsunęła się, dysząc.
-Właśnie tego.- powiedział cicho Antonio. – A ty? Żałujesz?- zapytał po chwili. Bella nie wiedziała co ma powiedzieć. Prawda, na widok Hiszpana robiło jej się cieplej, i od jakiegoś miesiąca przyłapała się na coraz częstszym wypatrywaniu go, no i myśleniu o nim..
-Nie żałuje- te dwa słowa wyrwały jej się zupełnie bez jej woli, ale nie chciała ich cofać.  Znów zapadła cisza, cisza tak głęboka że Belli wydawało się że słyszy bicie serca Antonia. Wzięła się na odwagę i postanowiła przerwać tą ciszę.
-Co teraz?- zapytała.
-Nic, będzie jak przedtem- powiedział lekko się uśmiechając, choć Bella bardziej to usłyszała niż zobaczyła. Ale jakie „przedtem”? Będą się widywać rano, wieczorem i na posiłkach, on będzie swoistą matką kwoką prawiącą kazania a ona będzie „słuchać”? Antonio jakby wyczuwając jej myśli delikatnie zachichotał.
-Nie aż tak dawno- powiedział.
-Więc jak?- zapytała lekko łamiącym się głosem. Chyba właśnie sobie uświadomiła, że nie chce żeby było jak dawniej. Antonio dźwignął się na łokcie i delikatnie musnął wargami czoło Belli.
-Tak dawno- powiedział. Bella mimowolnie odetchnęła z ulgą. Tej nocy jeszcze trochę rozmawiali, ale atmosfera była o wiele lżejsza niż dotychczas.
Rano Bella obudziła się wyspana jak nigdy. Słyszała głosy koło głowy, więc pewnie ktoś przyszedł coś niezwłocznie zgłosić Kapitanowi. Otworzyła oczy i spojrzała w bok na biurko. Na krześle stojącym koło owego elementu pomieszczenia siedział Eduardo. Nad nim stał Antonio z jakąś szmatą w ręku i próbując chyba coś wytrzeć. Bella podniosła się do jako-takiego siadu.
-Dzień dobry- powiedziała przeciągając się.
-Tak. Cześć- odpowiedzieli niemal równocześnie. Tylko Eduardo syknął na końcu zdania, jakby z bólu. Chciała zapytać co się stało, ale nie zdążyła.
-Mógłbyś przestać się wiercić?- zapytał Antonio lekko uniesionym głosem
-Ale to boli!- odpowiedział Eduardo
-Aleś się delikatny zrobił!- powiedział Antonio- Było się nie udzielać- powiedział.
-Wtedy ty byś dostał- powiedział chłopak. Antonio odsunął się kawałek i westchnął ciężko. Bella zerknęła na Eduardo. Z łuku brwiowego sączyła mu się delikatnie krew, swoją drogą przez pół rany ciągnęła się nić, Bella idąc jej tropem natrafiła na dłoń Antonia który dzierżył igłę.
-C-czy to jest k-krew?- zapytała czując jak narasta jej gula w gardle. Antonio zerknął na Eduardo po czym skinął głową. Rozcięty łuk brwiowy Eduardo zszedł na drugi plan, najpierw trzeba było ocucić Bellę. Po jakichś piętnastu minutach udało się. Bella cała blada, wyglądająca jakby nie przespała co najmniej kilku nocy.
-Wszystko dobrze?- zapytał Antonio.
-A? A tak… - powiedziała Bella.
-Izabell… Boisz się krwi?- zapytał Eduardo przyciskając kawałek szmaty który miał tamować krwawienie.
-Tylko troszkę….- powiedziała spokojnie odwracając wzrok. Eduardo uśmiechnął się.
-To nie patrz, bo musimy to zszyć- powiedział Antonio znów zasłaniając Eduardo.
-Właściwie to co się stało?- zapytała Bella gdy już jako tako doszła do siebie.
-Małe nieporozumienie między mną a pewnym człowiekiem z załogi…- powiedział spokojnie Antonio dalej zszywając czoło Eduardo.
-To czemu to Eduardo krwawi?- zapytała.
-Mam dziwny zwyczaj wstawiania się za znajomymi- powiedział spokojnie „operowany”.

**************************************
Ale tak jakby co, mam jeszcze komiksaaaa! :D