おはよう!
Przepraszam za tak długą przerwę, ale zero weny i czasu.. i tym podobne, wiem wiem marne wytłumaczenie ale prawdziwe. No i niestety to potrwa co najmniej do maja, nie mówię że nic nie wstawię ale nie wiem czy będą to długie i częste notki raczej nie. Więc enjoy...
~~~
Salon do którego zostałem zaprowadzony był spory. Ściany były jasno niebieskie,
meble z jakiegoś jasnego drewna. Co mnie zdziwiło, w środku było dość sporo
ludzi. Dziewczyna którą przedtem widziałem, znany mi już Lang i Im Yong Soo,
ponad to były jeszcze jakiś sześć osób. Patrząc na to że u mnie w domu, na Boże
Narodzenie może było te 4-5 osób, to liczba ludzi tu była lekko krępująca, no i
przecież nikogo z nich nie znałem. W chwili gdy weszliśmy cały pokój obrócił
się w naszą stronę.
-To jest Emil- powiedział Xiao spokojnie wskazując na mnie.
-A tak! Xiao mówił- powiedział jakiś dość niski mężczyzna, podchodząc do mnie i
uśmiechając się- bardzo mi miło-aru- powiedział. Miał długie włosy, miej więcej
do łopatki związane w kitek ubrany w czerwoną koszulę – Jestem Yao Wang- aru-
powiedział- miło… chodźcie, pomożecie- aru.
Tak właśnie zostałem wrobiony w wycinanie tego co Yue mi naszkicowała. Były to
jakby witraże z czerwonego papieru. W
kuchni kręcił się niejaki Niran i Xiuan Tien, z tego co mówił Xiao robili
jedzenie. Yong Soo razem z Xiao zawieszali wszystko to co wycięliśmy. Po chwili
do środka wszedł inny mężczyzna z kilkunastoma siatkami w rękach wypełnionymi
czym się da.
-Wróciłem z Jarmarku –oświadczył po czym chyba mnie zauważył bo patrzył na mnie
przez chwilę i lekko się ukłonił. –Ano… Witam- powiedział
-Tak… Emil…- powiedziałem niepewnie w jego stronę.
-Honda Kiku… ah! Imię to Kiku- powiedział uśmiechając się delikatnie. Yue
zaprzestała rysowania coraz to nowszych wzorów na papierze na rzecz grzebania w
siatkach. Wszyscy pracowali, ktoś coś przyklejał, kto inny wycinał, ktoś
zamiatał, ktoś zmywał podłogi. A to wszystko w sielskiej atmosferze. Jednak
koło piętnastej wszyscy przestali, skończyli.
-Choć… będzie trzeba złożyć ofiarę- powiedział Xiao prowadząc mnie do kuchni.
-Ofiarę?- zapytałem niepewnie
-Mhm… bóstwa wracają złożyć raport Nefrytowemu Cesarzowi, więc trzeba dać im ofiarę żeby nie
powiedziały o nas nic złego- Dobra, a ja myślałem że zostawianie przez Askela
sucharków na podłodze (o dziwo znikały, a pułapki na myszy i koty były) dla
nisse jest dziwne.
Po złożeniu ofiary był w miarę spokój. Poszedłem więc z Xiao do jego pokoju.
-Lekko zamieszanie z tym wszystkim nie?- zapytał chłopak. Skinąłem głową.
Usiadłem sobie pod kaloryferem. Na dworze było już ciemno. –a jutro będzie
jeszcze gorzej… - powiedział bawiąc się telefonem.
-To po co to robisz?- zapytałem odchylając głowę i uświadamiając sobie że Xiao
robi mi zdjęcia.
-A po co ty sprzątasz, kupujesz prezenty itp. na wigilie?- zapytał. W sumie
miał racje. –jak minęła podróż ?- zapytał
-Już pytałeś?
-No ale podróż nie ogranicza się do autobusu- powiedział
-Jako tako, samolot miał spóźnienie, nie wiem jak ale doleciałem na czas, udało
mi się zgubić i znaleźć bagaż, potem mało nie wsiadłem do autobusu do Hongkongu
a potem przypomniałem sobie że nie tam pojadę- powiedziałem- błądziłem sobie i
tyle.- powiedziałem. Skinął głową lekko się przeciągając.
-Wiesz, ja dziś od rana sprzątam, wieszam, znowu sprzątam…- powiedział- ale
jutro jako tako się skończy- powiedział. – wiesz… nowy rok, i 15 dni bez
robienia rzeczy niekoniecznych..-powiedział. Skinąłem głową.
-Dzieciaki! Chodźcie jedzenie!- zawołał Yao. Xiao się podniósł i
przeciągnął. Poszliśmy do salonu.- jedz,
jedz, jakiś taki chudy jesteś… - dookoła było tyle głosów że już nie wiem kto
co do kogo mówił. Z drzwi ponoć zerwali pieczęcie z drzwi domu żeby powpuszczać
szczęście. Potem Yao złożył wszystkim życzenia, a o północy oglądaliśmy
fajerwerki. Ale jednak byłem zmęczony, po podróży i tym wszystkim od razu
zasnąłem.