To już trzecia część tego ficka i no mam nadzieje że się podoba bo wiecie, jakoś nikt mi nie mówi co o tym sądzi... ( to wcale nie była sugestia, wcale). A tak naprawdę to proooszę komentujcie bo ja naprawdę odnoszę wrażenie że ja sobie jakoś sama wejścia nabijam i że nikt tego nie czyta i że jestem beznadziejna... A jak jestem to się nie obrażę jak mi ktoś to napisze w komentarzu ! No nic... W każdym razie wracając do tematu głównego... Będę musiała pisać dalej ponieważ właśnie skończyły mi się napisane już części...<Uświadamia sobie jak to długie będzie i się załamuje...> A nie chciałam robić tasiemca... Ale ja chyba inaczej nie umiem, za bardzo przywiązuje się do postaci... No nic a oto i trójeczka!
_______________________________________________
Służka cicho zapukała i weszła
do jej komnaty.
-Panienko, przysłano mnie żeby
przygotować panienkę na bal. – kobieta była niska i przy kości, miała pełne
usta i piękne długie włosy związane w dwa warkocze.
-Bal?- zapytała niepewnie.
-Owszem, dziś odbędzie się
bal, aby wszyscy mogli panienkę poznać! Podobno przyjedzie dość sporo
kawalerów!- zachichotała.
-Eh.. Tak… myślałam tylko że
będziemy go wyprawiać w Londynie.- stwierdziła bez ogródek.
-Ależ nie. Tam mieszkają
prawie sami nudziarze. Eh… też bym tak chciała, wybierać spośród tylu...
-To tylko się tak wydaje,
właściwie to ja nie mam wyboru. – Służąca westchnęła ale tak jakby w ogóle jej
nie usłyszała. Podeszła do niej z gorsetem.
-Niech się panienka oprze i
wciągnie brzuch. – stwierdziła a Bella wykonała polecenie.
- Nie tak mocno! Nie mogę
oddychać!- służka poluźniła wiązanie i poszła po suknie. Była ona na fiszbinach w kolorze jasnego różu
z wieloma falbanami. Służka zaczęła wiązać jej włosy. Splatała je w wysokiego
koka. Potem zrobiła jej makijaż i pozwoliła przejrzeć się w lustrze. Bella
wyglądała pięknie. Makijaż podkreślał jej jasne oczy kontrastujące z dość
ciemnym blondem podchodzącym pod brąz jej włosów. Służka wyszła i kazała jej
zaczekać aż ktoś po nią przyjdzie. Bella usiadła na krześle (co w tej sukni nie
było proste) gdy usłyszała podenerwowane pukanie w drzwi.
-Proszę- powiedziała i wstała
z krzesła.
-Panienka Izabella- chłopak
miał na sobie maskę, Bella nie wiedziała że miał być to bal maskowy.
-Tak.- stwierdziła i podeszła
trochę bliżej.
-Chodźmy- powiedział i wziął
ją pod rękę. Wyprowadził ją z budynku i szedł z nią do sadku z tyłu ogrodów
gdzie przechodziła druga droga.
-Gdzie mnie prowadzisz?
Przyjęcie miało być w sali balowej. –powiedziała próbując się wyrwać jednak
chłopak trzymał mocno. Dziewczyna
rozejrzała się niespokojnie, róże angielskie, narcyzy ani żywej duszy.
Spojrzała na chłopaka, włosy miał związane w dość długą kitkę. Na drodze stał
powóz nie był on pierwszej klasy. Bella zaczęła się wyrywać i wołać o pomoc,
jednak nikt jej nie słyszał. Chłopak otworzył drzwi od powozu i wręcz ją tam
wepchnął. Bella nie spodziewała się tego i straciła na chwilę przytomność.
Obudziła się i zobaczyła chłopaka z kitkiem
jednak już bez maski. Był dość przystojny a oczy miał jak węgliki z niesfornymi
iskierkami.
-Gdzie ja jestem?- zapytała nie zbyt rozumiejąc co się dookoła niej dzieje.
-W powozie- powiedział chłopak. Patrząc na nią. Dziewczyna również zaczęła mu się przyglądać, chłopak podwinął rękawy i opierał ręce na kolanach. Dziewczyna zaczęła dostrzegać jakiś kształt na jego ręce. Po chwili takiego wpatrywania się w lewe przedramię chłopaka (bo nie nazwała by go jeszcze mężczyzną) w końcu udało jej się zidentyfikować znak . Była to litera „P”.
-Pirat- szepnęła do siebie odsuwając się tak daleko jak tylko pozwalał powóz od chłopaka. O wyskoczeniu nie było mowy, chłopak siedział zaraz przy drzwiach uniemożliwiając jej ewentualną ucieczkę. Chłopak spojrzał na nią potem na swoje przedramię i uśmiechnął się ukazując szereg, może nie do końca białych ale równych zębów.
-Boisz się piratów?- zapytał wstając i robiąc krok w jej stronę. Dziewczyna mocniej wcisnęła się w róg powozu
-Nie podchodź i nie waż się mnie dotknąć!- powiedziała dumnie, nie mogła pokazać że się boi, choć miała wrażenie że jej nie wychodziło.
-Nawet nie przyszło mi to do głowy.- podszedł do niej, nie miała drogi ucieczki, suknia była zbyt niewygodna i za bardzo ograniczała ruchy.-Ale skoro nalegasz- Chłopak pochylił się, położył jej rękę na policzku i powoli zaczął zjeżdżać nią w duł. Belle zmroziło jednak z momentem gdy Chłopak dotknął zaczął zjeżdżać do jej obojczyka odzyskała zimną krew. Podniosła rękę i jak najmocniej umiała uderzyła go w twarz.
-Tak nie będziemy sobie pogrywać-powiedział i szybkim ruchem złapał ją za nadgarstki i przyparł do ściany powozu.
-Puść mnie!- powiedziała stanowczo aczkolwiek cicho.
-A co jak tego nie zrobię?- zapytał przybliżając się do niej
-Zostaniesz wychłostany Eduardo- chłopak puścił ją i obrócił dając tym samym Belli możliwość zobaczenia wejścia do powozu. Stał w nim mężczyzna w wieku około trzydziestu pięciu-czterdziestu lat, miał równie ciemne włosy kręcące się i widocznymi zakolami, oczy miał ciemne, jakby zamglone. Eduardo- jak wywnioskowała Bella- złapał ją za rękę i zaczął prowadzić do wyjścia, dziewczyna dzielnie stawiała opór, jednak nie udało jej się, została na siłę usadzona w łodzi pomiędzy Eduardo a jeszcze innym młodym piratem. Płynęli w stronę wysokiego statku typu karaka, miała zaokrągloną rufę i wygadała na wielką. Kiedyś Bella uczyła się o statkach, było to za czasów gdy ojciec częściej wypływał w morze i czasem zabierał ją ze sobą. Gdy dopłynęli dość blisko statku któryś z ludzi w jej łodzi krzyknął na co z góry zrzucona została drabina.
-Panie przodem- powiedział Eduardo wstając i udając że się kłania co wywołało salwę śmiechu wśród reszty ( bo oprócz niego i mężczyzny który ocalił ją w powozie siedziało z nimi jeszcze co najmniej trzech mężczyzn). Bella wstała, jednak trochę zbyt gwałtownie gdyż łodzią zakołysało i Eduardo musiał ją przytrzymać, odepchnęła go od siebie, chłopak zachwiał się zrobił krok do tyłu aby utrzymać równowagę jednak potknął się i po chwili Bella usłyszała plusk wody. Przestraszyła się i chciała ruszyć by mu pomóc jednak została złapana za rękę, i to w porę bo sama by wypadła. Usłyszała że ktoś wypływa a potem chwilę kaszle. Chłopak złapał się rufy łodzi i podciągnął by powrotem do niej wejść.
-Eduardo jesteś pewien że to nie ona porwała ciebie?- ktoś głośno się zaśmiał, chłopak nie odpowiedział tylko popchnął Belle w kierunku drabinki. Złapała za nią i zaczęła się wspinać. Udało jej się, z dołu słyszała gwizdy ale mało sobie z nich robiła. Na górze jacyś dwaj mężczyźni wyciągnęli ją na pokład.
-Nie dotykajcie mnie!- powiedziała i wyrwała. Postawiła parę kroków i poczuła że leci na ziemię. Upadła, złamał się jej obcas, to było pewne. Podniosła się jednak i obróciła w stronę mężczyzn którzy ją tu przywlekli ignorując ból w kostce i śmiech na pokładzie. Ludzie uwijali się z różnymi robotami zerkając na nią tylko kątem oka. Zauważyła jakiegoś niskiego chłopca biegnącego po pokładzie z wiadrem wody w ręku. Spojrzał na nią i uśmiechnął się, by po chwili wrócić skąd przybył.
-Gdzie ja jestem?- zapytała nie zbyt rozumiejąc co się dookoła niej dzieje.
-W powozie- powiedział chłopak. Patrząc na nią. Dziewczyna również zaczęła mu się przyglądać, chłopak podwinął rękawy i opierał ręce na kolanach. Dziewczyna zaczęła dostrzegać jakiś kształt na jego ręce. Po chwili takiego wpatrywania się w lewe przedramię chłopaka (bo nie nazwała by go jeszcze mężczyzną) w końcu udało jej się zidentyfikować znak . Była to litera „P”.
-Pirat- szepnęła do siebie odsuwając się tak daleko jak tylko pozwalał powóz od chłopaka. O wyskoczeniu nie było mowy, chłopak siedział zaraz przy drzwiach uniemożliwiając jej ewentualną ucieczkę. Chłopak spojrzał na nią potem na swoje przedramię i uśmiechnął się ukazując szereg, może nie do końca białych ale równych zębów.
-Boisz się piratów?- zapytał wstając i robiąc krok w jej stronę. Dziewczyna mocniej wcisnęła się w róg powozu
-Nie podchodź i nie waż się mnie dotknąć!- powiedziała dumnie, nie mogła pokazać że się boi, choć miała wrażenie że jej nie wychodziło.
-Nawet nie przyszło mi to do głowy.- podszedł do niej, nie miała drogi ucieczki, suknia była zbyt niewygodna i za bardzo ograniczała ruchy.-Ale skoro nalegasz- Chłopak pochylił się, położył jej rękę na policzku i powoli zaczął zjeżdżać nią w duł. Belle zmroziło jednak z momentem gdy Chłopak dotknął zaczął zjeżdżać do jej obojczyka odzyskała zimną krew. Podniosła rękę i jak najmocniej umiała uderzyła go w twarz.
-Tak nie będziemy sobie pogrywać-powiedział i szybkim ruchem złapał ją za nadgarstki i przyparł do ściany powozu.
-Puść mnie!- powiedziała stanowczo aczkolwiek cicho.
-A co jak tego nie zrobię?- zapytał przybliżając się do niej
-Zostaniesz wychłostany Eduardo- chłopak puścił ją i obrócił dając tym samym Belli możliwość zobaczenia wejścia do powozu. Stał w nim mężczyzna w wieku około trzydziestu pięciu-czterdziestu lat, miał równie ciemne włosy kręcące się i widocznymi zakolami, oczy miał ciemne, jakby zamglone. Eduardo- jak wywnioskowała Bella- złapał ją za rękę i zaczął prowadzić do wyjścia, dziewczyna dzielnie stawiała opór, jednak nie udało jej się, została na siłę usadzona w łodzi pomiędzy Eduardo a jeszcze innym młodym piratem. Płynęli w stronę wysokiego statku typu karaka, miała zaokrągloną rufę i wygadała na wielką. Kiedyś Bella uczyła się o statkach, było to za czasów gdy ojciec częściej wypływał w morze i czasem zabierał ją ze sobą. Gdy dopłynęli dość blisko statku któryś z ludzi w jej łodzi krzyknął na co z góry zrzucona została drabina.
-Panie przodem- powiedział Eduardo wstając i udając że się kłania co wywołało salwę śmiechu wśród reszty ( bo oprócz niego i mężczyzny który ocalił ją w powozie siedziało z nimi jeszcze co najmniej trzech mężczyzn). Bella wstała, jednak trochę zbyt gwałtownie gdyż łodzią zakołysało i Eduardo musiał ją przytrzymać, odepchnęła go od siebie, chłopak zachwiał się zrobił krok do tyłu aby utrzymać równowagę jednak potknął się i po chwili Bella usłyszała plusk wody. Przestraszyła się i chciała ruszyć by mu pomóc jednak została złapana za rękę, i to w porę bo sama by wypadła. Usłyszała że ktoś wypływa a potem chwilę kaszle. Chłopak złapał się rufy łodzi i podciągnął by powrotem do niej wejść.
-Eduardo jesteś pewien że to nie ona porwała ciebie?- ktoś głośno się zaśmiał, chłopak nie odpowiedział tylko popchnął Belle w kierunku drabinki. Złapała za nią i zaczęła się wspinać. Udało jej się, z dołu słyszała gwizdy ale mało sobie z nich robiła. Na górze jacyś dwaj mężczyźni wyciągnęli ją na pokład.
-Nie dotykajcie mnie!- powiedziała i wyrwała. Postawiła parę kroków i poczuła że leci na ziemię. Upadła, złamał się jej obcas, to było pewne. Podniosła się jednak i obróciła w stronę mężczyzn którzy ją tu przywlekli ignorując ból w kostce i śmiech na pokładzie. Ludzie uwijali się z różnymi robotami zerkając na nią tylko kątem oka. Zauważyła jakiegoś niskiego chłopca biegnącego po pokładzie z wiadrem wody w ręku. Spojrzał na nią i uśmiechnął się, by po chwili wrócić skąd przybył.
-Żądam widzenia z kapitanem! – stwierdziła bez
ogródek. Mężczyźni spojrzeli na nią zdziwieni- mam chyba prawo dowiedzieć się
chociaż czemu mnie porwano!
-Proszę.- powiedział jakiś starszy marynarz po czym zawołał- Amadis! Choć tu! Zaprowadź panią do kapitana!- chłopak gorliwie pokiwał głową złapał ją za rękę i zaczął prowadzić w stronę mostka kapitańskiego na którym aktualnie stały dwie osoby. Bella szła za chłopcem dopiero teraz rozpoznając w nim tego, którego ocaliła. Chłopiec zaprowadził ją przed nich
-Panienka chce rozmawiać z kapitanem- powiedział i odszedł zostawiając ją samą.
-Proszę.- powiedział jakiś starszy marynarz po czym zawołał- Amadis! Choć tu! Zaprowadź panią do kapitana!- chłopak gorliwie pokiwał głową złapał ją za rękę i zaczął prowadzić w stronę mostka kapitańskiego na którym aktualnie stały dwie osoby. Bella szła za chłopcem dopiero teraz rozpoznając w nim tego, którego ocaliła. Chłopiec zaprowadził ją przed nich
-Panienka chce rozmawiać z kapitanem- powiedział i odszedł zostawiając ją samą.
-Co to ma znaczyć!? Czemu tu
jestem?! Chce ustalić jakieś warunki!- krzyczała. Jeden z mężczyzn stał ubrany
w długi niebieski płaszcz, miał krótko ścięte włosy i (niespodziewanie) ciemne
oczy. Drugi był ubrany w czerwony płaszcz, włosy miał dłuższe, związane w kitek
jednak ledwo sięgające do karku, oczy za to miał w kolorze soczystej zieleni.
Jej jakże spokojną wypowiedz przerwał głośny huk. Na mostek wbiegł Eduardo
-Kapitanie, atakują nas.
Odwrót czy….- nie dokończył gdyż obaj mężczyźni naraz zaczęli zbiegać i na cały
głos wydawać rozkazy.
-WYPŁYWAMY!- krzyknął ktoś.
-Eduardo! Zajmij się panią!-
Usłyszała, nie wiedziała dokładnie kto to powiedział. Chłopak złapał ją za rękę
i zaczął ciągnąć pod pokład.
-Nie! Chce porozmawiać z
kapitanem! – krzyczała próbując się wyrwać. Eduardo zatrzymał się i przewiesił
ją sobie przez ramię.
-Głupia! Jeśli tam wyjdziesz,
bardziej prawdopodobne jest że stracisz kończynę niż że z kimś porozmawiasz!-
Chłopak biegł, musiał być silny skoro mógł ją tak nieść, z dość ciężką suknią i
stelażem. Postawił ją na ziemi dziewczyna rozejrzała się
-cela?!
-Ja bym to nazwał bezpiecznym
miejscem, względnie bezpiecznym oczywiście, tutaj nie ma „bezpiecznych miejsc”.
–dziewczyna podeszła do drzwi od „bezpiecznego miejsca” i pociągnęła za nie.
-Nic z tego- powiedział
Eduardo opierając się plecami o kraty. –posiedzisz tu sobie dopóki nie
odpłyniemy poza zasięg dział. Bella zauważyła kluczyk przypięty do spodni
chłopaka. Podeszła do niego i próbowała zdjąć go tak aby chłopak nie czuł że
cokolwiek robi. W końcu się udało
-Eduardo, tak?- zapytała
odchodząc i chowając klucz w rękawie sukni.
-Si- odpowiedział- Eduardo
Fredriko Gonzalles Tores (kocham moich przyjaciół za pomoc T.T)
- Wiesz, ja i tak jestem
zamknięta, nie mam jaj uciec… A może oni tam na górze potrzebują twojej pomocy…
- Chłopak obrócił się i popatrzył na nią dziwnie, sprawdził czy drzwi są
zamknięte i odszedł. Bella podbiegła do drzwi i poczęła jej otwierać. Zdjęła i
tak już bezużyteczne buty i otworzyła drzwi rozglądając się czy nikogo nie ma.
Wyszła z celi i skierowała się w stronę pokładu, ludzie mijali ją biegiem będąc
bardziej zaaferowanymi tym co dzieje się na zewnątrz. Wybiegła i poczuła wiatr
we włosach. Po pokładzie biegało mnóstwo ludzi, podawali sobie różne rzeczy.
Ktoś biegał wydając rozkazy lub przekazując wiadomości. Bella zauważyła
czerwony płaszcz po drugiej stronie pokładu, stwierdziła że woli iść przy
burcie gdyż nie jest przyzwyczajona do kołysania statku. Nagle usłyszała
straszny huk a statek zakołysał się mocniej niż zazwyczaj, ktoś równie nie
przygotowany jak ona wpadł na nią, dziewczyna nie utrzymała równowagi i wypadła
za burtę. Poczuła smaganie wiatru i słyszała trzepot falban na wietrze. W
jednej chwili poczuła mocne uderzenie które na chwilę zabrało jej oddech.
Poczuła chłód, uświadomiła sobie że jest pod wodą. Wypłynęła, zaczęła kaszleć i
zdenerwowana zaczęła rozglądać się na boki. Brzeg nie był znowu aż tak daleko,
zaczęła płynąć w tamtą stronę, usłyszała plusk wody za plecami, przyśpieszyła
domyślając się że to któryś z piratów. Suknia coraz bardziej jej ciążyła i
ciągnęła pod powierzchnie. Poczuła że ktoś łapie ją miej-więcej w talii.
-PUŚĆ MNIE!- krzyknęła i
zaczęła się szamotać. Tajemniczy ktoś złapał mocniej jednak ona się nie
poddawała. Szamotała się dość mocno i w pewnym momencie nieopatrznie uderzyła
pirata łokciem w nos. Syknął i na chwilę poluzował trzymanie. Bella wyrwała się
i zaczęła odpływać, Pirat jednak szybko ją dogonił i z powrotem złapał ją w
talii. Dziewczyna kopnęła go tak z dwa razy. Chłopak zanurzył się pod wodę
ciągnąc ją za sobą, po odczekaniu jakichś dziesięciu sekund wypłynął wyciągając
i ją. Gwałtownie wciągnęła powietrze i zaczęła kaszleć. Dalej jednak się
wyrywała, została podtopiona jeszcze trzy razy do momentu gdy w końcu przestała
się wyrywać. Chłopak złapał ją zaczął holować ją w stronę statku. Po chwili dziewczyna
poczuła że wynurzają się z wody. Chłopak powoli wspinał się do góry po drabince
którą przedtem ktoś najwyraźniej zrzucił. Gdy w końcu dotarli na górę chłopak
nadal jej nie puszczał, Bella znów zaczęła się rzucać i okładać go po głowię.
-Możesz wreszcie przestać mnie bić?!- zapytał Pirat stawiając ją na ziemi.
-Nie! Chcę porozmawiać z kapitanem!- powiedziała stając na ziemi i czując przeszywające ją zimno . Chłopak obrócił się i Bella zobaczyła jego nieskazitelnie zielone tęczówki.
-Możesz wreszcie przestać mnie bić?!- zapytał Pirat stawiając ją na ziemi.
-Nie! Chcę porozmawiać z kapitanem!- powiedziała stając na ziemi i czując przeszywające ją zimno . Chłopak obrócił się i Bella zobaczyła jego nieskazitelnie zielone tęczówki.
-Uważam że wystarczająco sobie
porozmawialiśmy. Jacobo! Zaprowadź panią do mojej kajuty, będziemy negocjować!
– zakomendował po czym zaczął iść w innym kierunku – Widział ktoś Eduardo?! –
zakrzyknął po chwili ale Bella nie słuchała jego dalszej wypowiedzi gdyż wspomniany
wyżej Jacobo prowadził ja niezbyt delikatnie w jakimś kierunku. Weszła do dość
przestronnego pomieszczenia. Wyglądał tak jakby wszystko miało tam swoje
miejsce choć niektóre rzeczy były perfidnie porozrzucane. W rogu stało wysokie
łóżko z kilkoma szafkami w podstawie, nad nim wisiała półka, koło tego stało
biurko i krzesło oraz jeszcze kilka szafek. Gdzie nie gdzie leżały jakieś
kufry, a biurko było całe w najróżniejszych papierach. Na półce koło łóżka
stały książki i jakieś luźne kartki z jakimiś zapiskami. Bella kichnęła.
-Na zdrowie- usłyszała głos
przy wejściu. Nie odpowiedziała jednak, duma jej na to nie pozwalała.
-Nie chcesz odpowiadać? –
zapytał opierając się o biurko, a nie słysząc odpowiedzi dodał- a czy była byś
tak miła, i przypomniała mi swoje imię? – w Belli się zagotowało
-Jak można kogoś porwać i nie znać nawet jego imienia!?- zawołała zdenerwowana.
-Od razu porwać…- powiedział z tonem jakby przypominającym ten jej kuzyna z Francji – ja bym to nazwał raczej niezaplanowanym urlopem od lądu… To jak masz na imię? – Bella zacisnęła zęby by nie stracić nerwów
-Izabella Maria Czartoryska herbu Pogoń Litewska – powiedziała wyniośle lekko podnosząc głowę
-Ograniczę się do Izabell. Jak zauważyłaś jesteś na moim statku, pod moim zwierzchnictwem i… Postawmy sprawę jasno. Nie życzę sobie takich numerów jak przed chwilą! – powiedział a jego twarz nagle nabrała wyrazu który Bella w myślach nazwała wyrazem „zdobywcy”. – Nie mam zamiaru się cackać, i jeśli będzie trzeba, przestanę być miły więc naprawdę z szczerego serca radzę, nie rób zbędnych problemów!- chłopak mówił wyniosłym tonem a zdania ubierał w słowa jakby mówione przez szlachcica. Chłopak prawił tyradę jeszcze jakiś czas, a gdy skończył i w kajucie zapanowała cisza Bella zapytała
-A na ciebie jak wołają?
-Antonio Fernandez Carriedo z rodu Aragonów (nazwa własna by me) – powiedział patrząc na nią – ale wystarczy kapitanie. – Usłyszeli pukanie do drzwi
-Proszę- powiedział Antonio patrząc w tamtą stronę. Zza drzwi wychylił się jakiś łysy brodacz
-Kapitanie, Eduardo jest już na pokładzie…- Antonio skinął głową i podniósł się. Zaczął iść w stronę drzwi, Bella nie za bardzo wiedząc co robić podeszła kilka kroków w jego stronę a gdy mężczyzna już miał wychodzić odchrząknęła lekko.
-No tak gdzie moje maniery, panie przodem- powiedział odchodząc trochę od drzwi by ją przepuścić. Bella z uniesioną głową, mokrą suknią i włosami wyszła ostentacyjnie nimi zarzucając. Pirat podprowadził ją do barierki mostku kapitańskiego. Widziała z tond cały pokład. Na samiuśkim środeczku stał Eduardo, bez koszuli, trzymany przez dwóch innych piratów. Chłopak uśmiechał się, a Bella nie bardzo wiedziała co się dzieje.
-Kapitanie! Ile?- zapytał ktoś z dołu, ale Bella nie potrafiła jednoznacznie określić kto.
-dziesięć!- odkrzyknął. Eduardo został mocniej złapany i ktoś podał mu kawałek jakiejś szmaty do ust. Chłopak jednak wypluł ją. Jakiś na oko trzydziestoletni mężczyzna podszedł trochę bliżej i odgarnął Eduardo kitek tak by włosy nie wchodziły na plecy. Hiszpan dumnie się wyprostował. Mężczyzna odszedł na jakiś krok dalej i zamachnął się. Bella usłyszała świst bicza w powietrzu i cichy jęk z dołu. Spojrzała na plecy Eduardo na których teraz znajdowała się dość długa ale na oko płytka rana. Dziewczyna zbladła i spojrzała na Antonia który najspokojniej w świecie stał oparty o mostek kapitański i przyglądał się temu z żelaznym spokojem.
-Jak można kogoś porwać i nie znać nawet jego imienia!?- zawołała zdenerwowana.
-Od razu porwać…- powiedział z tonem jakby przypominającym ten jej kuzyna z Francji – ja bym to nazwał raczej niezaplanowanym urlopem od lądu… To jak masz na imię? – Bella zacisnęła zęby by nie stracić nerwów
-Izabella Maria Czartoryska herbu Pogoń Litewska – powiedziała wyniośle lekko podnosząc głowę
-Ograniczę się do Izabell. Jak zauważyłaś jesteś na moim statku, pod moim zwierzchnictwem i… Postawmy sprawę jasno. Nie życzę sobie takich numerów jak przed chwilą! – powiedział a jego twarz nagle nabrała wyrazu który Bella w myślach nazwała wyrazem „zdobywcy”. – Nie mam zamiaru się cackać, i jeśli będzie trzeba, przestanę być miły więc naprawdę z szczerego serca radzę, nie rób zbędnych problemów!- chłopak mówił wyniosłym tonem a zdania ubierał w słowa jakby mówione przez szlachcica. Chłopak prawił tyradę jeszcze jakiś czas, a gdy skończył i w kajucie zapanowała cisza Bella zapytała
-A na ciebie jak wołają?
-Antonio Fernandez Carriedo z rodu Aragonów (nazwa własna by me) – powiedział patrząc na nią – ale wystarczy kapitanie. – Usłyszeli pukanie do drzwi
-Proszę- powiedział Antonio patrząc w tamtą stronę. Zza drzwi wychylił się jakiś łysy brodacz
-Kapitanie, Eduardo jest już na pokładzie…- Antonio skinął głową i podniósł się. Zaczął iść w stronę drzwi, Bella nie za bardzo wiedząc co robić podeszła kilka kroków w jego stronę a gdy mężczyzna już miał wychodzić odchrząknęła lekko.
-No tak gdzie moje maniery, panie przodem- powiedział odchodząc trochę od drzwi by ją przepuścić. Bella z uniesioną głową, mokrą suknią i włosami wyszła ostentacyjnie nimi zarzucając. Pirat podprowadził ją do barierki mostku kapitańskiego. Widziała z tond cały pokład. Na samiuśkim środeczku stał Eduardo, bez koszuli, trzymany przez dwóch innych piratów. Chłopak uśmiechał się, a Bella nie bardzo wiedziała co się dzieje.
-Kapitanie! Ile?- zapytał ktoś z dołu, ale Bella nie potrafiła jednoznacznie określić kto.
-dziesięć!- odkrzyknął. Eduardo został mocniej złapany i ktoś podał mu kawałek jakiejś szmaty do ust. Chłopak jednak wypluł ją. Jakiś na oko trzydziestoletni mężczyzna podszedł trochę bliżej i odgarnął Eduardo kitek tak by włosy nie wchodziły na plecy. Hiszpan dumnie się wyprostował. Mężczyzna odszedł na jakiś krok dalej i zamachnął się. Bella usłyszała świst bicza w powietrzu i cichy jęk z dołu. Spojrzała na plecy Eduardo na których teraz znajdowała się dość długa ale na oko płytka rana. Dziewczyna zbladła i spojrzała na Antonia który najspokojniej w świecie stał oparty o mostek kapitański i przyglądał się temu z żelaznym spokojem.
-C-czy ty zwariowałeś?-
zapytała niepewnie nadal obserwując drogę bicza. Antonio jakby zdekoncentrowany
obrócił głowę w jej stronę.
-Nie.- powiedział pewnie- za winę, należy się kara.- powiedział uciekając wzrokiem gdzieś w morze. Antonio nie lubił bić, ani kazać bić innych ale wiedział że czasami po prostu trzeba.
-Nie.- powiedział pewnie- za winę, należy się kara.- powiedział uciekając wzrokiem gdzieś w morze. Antonio nie lubił bić, ani kazać bić innych ale wiedział że czasami po prostu trzeba.
-A co on niby takiego zrobił?-
zapytała Bella głośniej i pewniej obracając się w jego stronę.
-Miał cię pilnować, nie zrobił tego. – spojrzał na nią- nie posłuchał Kapitana.- powiedział raczej oschle. Bella patrzyła na niego przez chwilę z determinacją i pogardą w oczach, po czym szybko go wyminęła i zeszła na dół. Piraci rozstępowali się przez nią jakby środkiem pokładu szła zaraza. Dziewczyna wykorzystała moment zdezorientowania człowieka z batem i wyszarpnęła mu go. Mężczyzna chyba chciał coś zrobić, jednak ostatecznie nie ruszył się. Bella Wróciła na mostek i wręcz wcisnęła bicz Antoniowi do ręki. Zamaszystym ruchem obróciła się do niego tyłem.
-Proszę- powiedziała odgarniając włosy. Mężczyzna patrzył zdezorientowany na bicz. Bella zdawała sobie sprawę że powinna zdjąć jeszcze gorset, ale po pierwsze nie przy piratach, po drugie nie miała najmniejszej ochoty się z nim mocować. – proszę, uderz mnie. Ja jestem winna nie on!- powiedziała w myślach przygotowując się na napływ bólu. Antonio zamachnął się ale ostatecznie opuścił bicz patrząc to na narzędzie to na Bellę.
-Kapitanie!- usłyszeli zachrypnięty głos z dołu. – Zostały mi jeszcze trzy…- Bella obróciła głowę w tamtą stronę, Eduardo stał z grymasem na twarzy jednak nadal lekko się uśmiechał. Antonio obrócił się i zbiegł na dół nadal trzymając bicz. Mężczyźni powrotem złapali chłopaka za ramiona żeby się nie wyrywał. Antonio porządnie się zamachnął i znów usłyszała świst bicza. Eduardo dość głośno syknął, zresztą widać było że „Pan Kapitan” uderza mocniej niż poprzednik. Gdy skończył odrzucił narzędzie jakby z wstrętem po czym obrócił się.
-Miał cię pilnować, nie zrobił tego. – spojrzał na nią- nie posłuchał Kapitana.- powiedział raczej oschle. Bella patrzyła na niego przez chwilę z determinacją i pogardą w oczach, po czym szybko go wyminęła i zeszła na dół. Piraci rozstępowali się przez nią jakby środkiem pokładu szła zaraza. Dziewczyna wykorzystała moment zdezorientowania człowieka z batem i wyszarpnęła mu go. Mężczyzna chyba chciał coś zrobić, jednak ostatecznie nie ruszył się. Bella Wróciła na mostek i wręcz wcisnęła bicz Antoniowi do ręki. Zamaszystym ruchem obróciła się do niego tyłem.
-Proszę- powiedziała odgarniając włosy. Mężczyzna patrzył zdezorientowany na bicz. Bella zdawała sobie sprawę że powinna zdjąć jeszcze gorset, ale po pierwsze nie przy piratach, po drugie nie miała najmniejszej ochoty się z nim mocować. – proszę, uderz mnie. Ja jestem winna nie on!- powiedziała w myślach przygotowując się na napływ bólu. Antonio zamachnął się ale ostatecznie opuścił bicz patrząc to na narzędzie to na Bellę.
-Kapitanie!- usłyszeli zachrypnięty głos z dołu. – Zostały mi jeszcze trzy…- Bella obróciła głowę w tamtą stronę, Eduardo stał z grymasem na twarzy jednak nadal lekko się uśmiechał. Antonio obrócił się i zbiegł na dół nadal trzymając bicz. Mężczyźni powrotem złapali chłopaka za ramiona żeby się nie wyrywał. Antonio porządnie się zamachnął i znów usłyszała świst bicza. Eduardo dość głośno syknął, zresztą widać było że „Pan Kapitan” uderza mocniej niż poprzednik. Gdy skończył odrzucił narzędzie jakby z wstrętem po czym obrócił się.
-Na co się gapicie?! DO ROBOTY!-
krzyknął wbiegając na mostek ale opierając się o burtę i patrząc na morze.
Bella jednak nie zwracała na to uwagi i zbiegła na dół. Podbiegła do Eduardo
który teraz wesoło klęczał w
zakrwawionej koszuli ( o ile po chłoście można być szczęśliwy).
-Przepraszam – powiedziała przyklękając przy nim i próbując pomóc mu wstać jednak on stanowczo odrzucił jej propozycję.
-Daj spokój… Kapitan ma racje… W zasadzie zawsze. – powiedział i czym prędzej odbiegł. Bella stała tak przez chwile jednak ostatecznie wróciła na mostek, nie bardzo wiedząc co zrobić. Stała tak chwilę z nadąsaną miną aż w końcu poczuła że robi się jej zimno, no tak miała mokre włosy, suknie i ogólnie cała była mokra. Dziewczyna stała jednak dalej nie chcąc pokazać że jest słaba. Coś zaczęło gilgotać ją w nosie. Dziewczyna zatrzęsła się i kichnęła dość donośnie, a bynajmniej na tyle donośnie iż Kapitan statku obrócił głowę w jej stronę. Chłopak szybko zlustrował ją wzrokiem.
-A tak… Idź do mojej kajuty, masz tam taki kufer z różnymi rzeczami, weź sobie coś. – Bella była zła, ale poszła do kajuty idąc „na czuja” i zaczęła grzebać w kufrze. Wyciągała po kolei różne rzeczy. Kilka po przedzieranych koszul, kilka par wyraźnie używanych spodni czy dość cienki czarny płaszcz. Uważnie wybrała największą koszule jaką widziała i poczęła się przebierać. Gdy skończyła zmierzyła się sama wzrokiem. Koszula była w kremowym odcieniu i kończyła się jakieś dziesięć centymetrów przed kolanem. Dziewczyna stała tak chwilę, było widać że była to koszula męska, i w tym momęcie zwisała na niej jak na jakimś wieszaku. Bella podeszła do sukni którą przed chwilą zdjęła. Mimo że była mokra to falbany zaczynały schnąć. „Jedna z tyłu nie zaszkodzi” powiedziała sama do siebie i oderwała jedną falbanę. Szybko przewiązała ją sobie w talii, w charakterze paska. Usłyszała że drzwi się otwierają. Obróciła się szybko w ich kierunku. Antonio podszedł do biurka, zgrabnie omijając jeszcze porozrzucane po podłodze rzeczy i starając się zignorować to że w jego kajucie znajduje się młoda, polska szlachcianka i to w dość niestosownym stroju. Hiszpan sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął z niej jabłko, usiadł na krześle przy biurku i położył na nim nogi. Chłopak kontem oka obserwował co robi Bella, która nie była zbyt zachwycona sytuacją w której się znalazła. Hiszpan nadgryzł jabłko i powoli, baaaardzo powoli przeżuł to co miał w ustach.
-Przepraszam – powiedziała przyklękając przy nim i próbując pomóc mu wstać jednak on stanowczo odrzucił jej propozycję.
-Daj spokój… Kapitan ma racje… W zasadzie zawsze. – powiedział i czym prędzej odbiegł. Bella stała tak przez chwile jednak ostatecznie wróciła na mostek, nie bardzo wiedząc co zrobić. Stała tak chwilę z nadąsaną miną aż w końcu poczuła że robi się jej zimno, no tak miała mokre włosy, suknie i ogólnie cała była mokra. Dziewczyna stała jednak dalej nie chcąc pokazać że jest słaba. Coś zaczęło gilgotać ją w nosie. Dziewczyna zatrzęsła się i kichnęła dość donośnie, a bynajmniej na tyle donośnie iż Kapitan statku obrócił głowę w jej stronę. Chłopak szybko zlustrował ją wzrokiem.
-A tak… Idź do mojej kajuty, masz tam taki kufer z różnymi rzeczami, weź sobie coś. – Bella była zła, ale poszła do kajuty idąc „na czuja” i zaczęła grzebać w kufrze. Wyciągała po kolei różne rzeczy. Kilka po przedzieranych koszul, kilka par wyraźnie używanych spodni czy dość cienki czarny płaszcz. Uważnie wybrała największą koszule jaką widziała i poczęła się przebierać. Gdy skończyła zmierzyła się sama wzrokiem. Koszula była w kremowym odcieniu i kończyła się jakieś dziesięć centymetrów przed kolanem. Dziewczyna stała tak chwilę, było widać że była to koszula męska, i w tym momęcie zwisała na niej jak na jakimś wieszaku. Bella podeszła do sukni którą przed chwilą zdjęła. Mimo że była mokra to falbany zaczynały schnąć. „Jedna z tyłu nie zaszkodzi” powiedziała sama do siebie i oderwała jedną falbanę. Szybko przewiązała ją sobie w talii, w charakterze paska. Usłyszała że drzwi się otwierają. Obróciła się szybko w ich kierunku. Antonio podszedł do biurka, zgrabnie omijając jeszcze porozrzucane po podłodze rzeczy i starając się zignorować to że w jego kajucie znajduje się młoda, polska szlachcianka i to w dość niestosownym stroju. Hiszpan sięgnął do kieszeni płaszcza i wyjął z niej jabłko, usiadł na krześle przy biurku i położył na nim nogi. Chłopak kontem oka obserwował co robi Bella, która nie była zbyt zachwycona sytuacją w której się znalazła. Hiszpan nadgryzł jabłko i powoli, baaaardzo powoli przeżuł to co miał w ustach.
-Jeśli chcesz możesz się
położyć… Czy coś.- powiedział niepewnie biorąc kolejny gryz jabłka
-Ale że tu? – zapytała z niedowierzaniem w głosie i wskazując na łóżko . Hiszpan tylko skinął głową- A ty?- zapytała niepewnie by się upewnić że jej podejrzenia są właściwe
-Też tu- powiedział Chłopak między dwoma ugryzieniami jabłka
-O nie! Nie, nie, nie, nie, nie…. NIE!- powiedziała Bella- Nie mam zamiaru spać w jednym łóżku czy pomieszczeniu z TOBĄ!- dodała lekko obsesyjnie. Hiszpan wzruszył ramionami
-Jak wolisz spać w pomieszczeniach dla załogi…- zaczął a widząc jej minę uśmiechnął się i znów ugryzł jabłko. Po chwili roześmiał się i wstał.
-Zaraz wracam, a i zaraz przyjdzie tu Eduardo. – powiedział chłopak wychodząc. Bella usiadła na łóżku z głośnym westchnieniem. A chciała tylko spotkać się z swoją „przyjaciółka” – królową Anglii- i poszukać jakiegoś w miarę dobrze ustawionego męża ku radości jej ojca. Ale nie, musieli ją wplątać w tą całą szopkę. Swoją drogą, ten cały Antonio był trochę dziwny. W jednej chwili surowy, a w drugiej uśmiechnięty i całkiem… miły. Skarciła się w myślach „ty masz go nienawidzić! On cie porwał! I nie wiesz co może jeszcze zrobić!” . Siedziała tak i zastanawiała się, aż usłyszała skrzypnięcie drzwi
-Można?- powiedział Eduardo chyba bardziej z formalności bo stał już na środku kajuty. Spojrzał na dziewczynę i rozejrzał się po kajucie. – nie ma kapitana? Trudno! Masz tu kolacje.- powiedział i postawił jakiś talerz na biurku. – To ja już będę lecieć! Pa!- powiedział i wyszedł zostawiając Bellę z kompletnym nieogarem na twarzy. Dziewczyna niepewnie podeszła do biurka i sięgnęła po talerz, znów usiadła na łóżku ale już zaopatrzona w widelec. Zaczęła niepewnie skubać kaszę jaglaną z jakimś musem. Niepewnie wzięła widelec do ust by okryć że kasza jest niedogotowana, a mus nie pierwszej świeżości. Gdy kończyła już jeść zobaczyła że drzwi się otwierają i ktoś próbuje przez nie przejść z czymś dość sporym. Bella usiadła wygodniej na łóżku opierając się o ścianę i podwijając nogi. Przez wejście weszło dwóch piratów, niosąc coś na zasadzie łóżka polowego. Zaraz za nimi wszedł Antonio.
-Dzięki chłopaki, jesteście na dziś wolni.- powiedział wesoło. Ci tylko skinęli głowami. Hiszpan zamknął drzwi i zaczął przesuwać łóżko pod nie tak że zagradzały wejście. Przedtem jednak pozbierał ubrania z podłogi i wrzucił je do kufra.
-Co ty robisz?- zapytała Bella patrząc na to wszystko
-Zastawiam drzwi, mogłabyś chcieć znowu uciec. – powiedział dosuwając ostatecznie leżankę do drzwi.
-Ale że tu? – zapytała z niedowierzaniem w głosie i wskazując na łóżko . Hiszpan tylko skinął głową- A ty?- zapytała niepewnie by się upewnić że jej podejrzenia są właściwe
-Też tu- powiedział Chłopak między dwoma ugryzieniami jabłka
-O nie! Nie, nie, nie, nie, nie…. NIE!- powiedziała Bella- Nie mam zamiaru spać w jednym łóżku czy pomieszczeniu z TOBĄ!- dodała lekko obsesyjnie. Hiszpan wzruszył ramionami
-Jak wolisz spać w pomieszczeniach dla załogi…- zaczął a widząc jej minę uśmiechnął się i znów ugryzł jabłko. Po chwili roześmiał się i wstał.
-Zaraz wracam, a i zaraz przyjdzie tu Eduardo. – powiedział chłopak wychodząc. Bella usiadła na łóżku z głośnym westchnieniem. A chciała tylko spotkać się z swoją „przyjaciółka” – królową Anglii- i poszukać jakiegoś w miarę dobrze ustawionego męża ku radości jej ojca. Ale nie, musieli ją wplątać w tą całą szopkę. Swoją drogą, ten cały Antonio był trochę dziwny. W jednej chwili surowy, a w drugiej uśmiechnięty i całkiem… miły. Skarciła się w myślach „ty masz go nienawidzić! On cie porwał! I nie wiesz co może jeszcze zrobić!” . Siedziała tak i zastanawiała się, aż usłyszała skrzypnięcie drzwi
-Można?- powiedział Eduardo chyba bardziej z formalności bo stał już na środku kajuty. Spojrzał na dziewczynę i rozejrzał się po kajucie. – nie ma kapitana? Trudno! Masz tu kolacje.- powiedział i postawił jakiś talerz na biurku. – To ja już będę lecieć! Pa!- powiedział i wyszedł zostawiając Bellę z kompletnym nieogarem na twarzy. Dziewczyna niepewnie podeszła do biurka i sięgnęła po talerz, znów usiadła na łóżku ale już zaopatrzona w widelec. Zaczęła niepewnie skubać kaszę jaglaną z jakimś musem. Niepewnie wzięła widelec do ust by okryć że kasza jest niedogotowana, a mus nie pierwszej świeżości. Gdy kończyła już jeść zobaczyła że drzwi się otwierają i ktoś próbuje przez nie przejść z czymś dość sporym. Bella usiadła wygodniej na łóżku opierając się o ścianę i podwijając nogi. Przez wejście weszło dwóch piratów, niosąc coś na zasadzie łóżka polowego. Zaraz za nimi wszedł Antonio.
-Dzięki chłopaki, jesteście na dziś wolni.- powiedział wesoło. Ci tylko skinęli głowami. Hiszpan zamknął drzwi i zaczął przesuwać łóżko pod nie tak że zagradzały wejście. Przedtem jednak pozbierał ubrania z podłogi i wrzucił je do kufra.
-Co ty robisz?- zapytała Bella patrząc na to wszystko
-Zastawiam drzwi, mogłabyś chcieć znowu uciec. – powiedział dosuwając ostatecznie leżankę do drzwi.
-Nie wiem jak miałabym uciec,
jestem na środku morza.- mruknęła niezadowolona
-Ja też nie wiem, ale mogłabyś coś wymyślić. Kobiety z zasady jak czegoś chcą to nagle stają się strasznie pomysłowe!- powiedział rozpinając swoją koszule.
-Co ty robisz?! –już prawie zapiszczała zasłaniając sobie oczy. Hiszpan spojrzał na siebie.
-Przebieram się.- stwierdził. Po prostu i kontynuował czynność. Gdy skończył położył się na leżance przy drzwiach i lekko nakrył kocem tak iż przykryty był gdzieś do bioder.
-Czemu nie masz koszuli?- zapytała Bella nie do końca pewna czy chce usłyszeć odpowiedź.
-Bo masz ją na sobie- stwierdził najzwyczajniej w świecie. Dziewczyna nie ciągnęła rozmowy. Po prostu wczołgała się pod kołdrę i zacisnęła powieki
-buenas
noches- usłyszała. Hiszpan zasnął prawie natychmiast, a bynajmniej wszystko na
to wskazywało. Bella za to długo
przekręcała się z boku na bok nie mogąc spać. -Ja też nie wiem, ale mogłabyś coś wymyślić. Kobiety z zasady jak czegoś chcą to nagle stają się strasznie pomysłowe!- powiedział rozpinając swoją koszule.
-Co ty robisz?! –już prawie zapiszczała zasłaniając sobie oczy. Hiszpan spojrzał na siebie.
-Przebieram się.- stwierdził. Po prostu i kontynuował czynność. Gdy skończył położył się na leżance przy drzwiach i lekko nakrył kocem tak iż przykryty był gdzieś do bioder.
-Czemu nie masz koszuli?- zapytała Bella nie do końca pewna czy chce usłyszeć odpowiedź.
-Bo masz ją na sobie- stwierdził najzwyczajniej w świecie. Dziewczyna nie ciągnęła rozmowy. Po prostu wczołgała się pod kołdrę i zacisnęła powieki
____________________________________________
SŁOWNICZEK:
buenas noches(his.)-dobranoc
A ogólnie stwierdziłam że po każdej notce będę dodawać serie zdjęć z jakąś postacią... I byłabym wdzięczna gdybyście mi napisali z jaką postacią byście chcieli serię... O wiem! Zrobię taką ankietkę! Ale w komentarzach też może być! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz