środa, 17 lipca 2013

WAAAAKAAAAAACJEEEE!!

おはよう!
Przepraszam... znowu.... ale ja naprawdę staram się walczyć z leniem! Serio! No nic.. w związku z moim brakiem weny, zaczynam mieć poważne problemy egzystencjalne typu, stwierdziłam ostatnio że jak tak dalej pójdzie, to zacznę pisać hard yaoice, bo jak wiadomo w hentai nie chodzi o fabułę a o cycki, a jak to yaoi to wgl.... Albo ślęczenie trzy godziny z ołówkiem lub długopisem nad pustą kartką... ale w ten sposób powstał u mnie fem! Holandia... (nie wychodziła mi normalna wersja....) mam jakiś dziwny tik do robienia co chwilę trzy-kropków. Staram się z tym walczyć. Naprawdę. No nic (znowu... ;___;) jako że mamy wakacje i tak dalej, wpadłam na coś takiego (po przeczytaniu "ośrodka św. fafrocha" NecoMi)... mam nadzieje że się spodoba... Proszę o jakikolwiek znak że ktoś to w ogóle czyta, a nie tylko tak o pacza! W ogóle to zmieniłam disain  dizajn, oj no wygląd bloga! I jak się podoba?

I jakieś dziwne mi się to wydaje... A taki fajny słowniczek japońsko-angielski i angielsko- japoński ma moja sensei Japońskiego... I jest on zagilbisty i taki słodziachny bo ma różowe etui, a sam w sobie jest beżowy.
*******************************
Chaper 1

Arthur stał przed miejscem z którego miał go zabrać autokar. Jego grube brwi były lekko zmarszczone, a mina zdecydowanie nie należała do tych najbardziej radosnych. Musiał jechać na obóz na który jechać wcale nie chciał, a jak to się stało że miał na nim być? Wszystko zaczęło się od tego całego "World week'u", mieli przyjechać studenci z całego świata, ale gdzieś trzeba było ich przenocować... jaki on był głupi że zgodził się przyjąć tego całego Jones'a z Ameryki. Potem jego bracia dowiedzieli się że Jones jedzie na obóz międzynarodowy, a reszta sama się potoczyła. Długo po wyjeździe gościa do Ameryki, Arthur zaczął planować wyjazd na Leeds Festiwal, i tak nie miał być na pierwszym dniu,  nie zdążył by się przepakować po wyjeździe do siostry. Pierwszego kwietnia bracia ogłosili mu że zapisali go na ten obóz, najpierw myślał że to żart, niestety nie. I nie pojedzie w ogóle. Najgorsze było to że aby w ogóle dotrzeć na ten obóz wszyscy musieli jakoś dostać się na główny kontynent- Europe. Niestety dojazd dotyczył również jego jako że Wielka Brytania jest krajem wyspiarskim. Stał więc teraz na jakimś Francuskim przystanku autobusowym, podobno niedaleko Paryża i czekał. Rytmicznie wystukiwał jakiś rytm nogą. Zlustrował swój ubiór. Koszulka Sex Pistols- good save the queen, z union jackiem w tle, czarno-biała arafatka, delikatnie po przedzierane jeansy, i na wpół zdezelowane glany z czerwonymi sznurówkami. Uśmiechnął się delikatnie, w najlepszym wypadku nikt się do niego nie odezwie, i nie będzie próbował go zagadywać, idealnie. W końcu, po kilkunastu minutach czekania podjechał wyczekiwany pojazd. Na boku owego auta widniał wielki napis głoszący "international camp", tak gdyby ktoś mógł się pomylić. Jakiś mężczyzna z długimi blond włosami wysiadł do niego i poprosił go o pokazanie legitymacji. Gdy sprawdził czy wszystko się zgadza pomógł mu spakować walizkę do bagażnika. Wsiadł do autokaru. Twarze wszystkich były zwrócone w jego stronę. Nie zwracając na to uwagi szedł spokojnie przez dość nowoczesny autokar, siedzenia wyglądały na całkiem wygodne, był to też jeden z tych autokarów z pasami. W końcu dostrzegł wolne siedzenie. Usiadł więc na siedzeniu bardziej od okna, przypiął się i rzuciłem plecakiem o siedzenie obok, takie zabezpieczenie gdyby ktoś chciał koło niego usiąść. Nie to, że zrobiło by to wrażenie na kimkolwiek z autokaru, zapewne gdyby ktoś bardzo chciał, po prostu zrzuciłby plecak. Arthur nałożył na uszy swoje słuchawki i podłączył je do swojego dość starego, wysłużonego notebooka (mini) całego poobklejanego różnego rodzaju naklejkami. Włączył urządzono. I tak nie ma co robić, więc na razie może pooglądać Doctor'a Who.

Po jakiejś pół godziny autokar znów się zatrzymał, ale Arthur jakoś nie specjalnie patrzył kto wsiada, był zbyt zajęty dziesiątym odcinkiem z serii The War Games. Nagle Poczuł się jakby obserwowany. Niepewnie podniósł głowę. Przy siedzeniu obok stał dość niski chłopak, lekko pochylony. Arthur czym prędzej zdjął słuchawki, a bardziej wyrwał przypadkowo z gniazdka od notebooka, powodując tym samym że większa część autokaru usłyszała piękny monolog z jego miniaturowego urządzonka, lekko speszony czym prędzej wyłączył lecący odcinek.
-Przepraszam, mówiłeś coś? Nie słyszałem- powiedział szybko lekko zdenerwowany. Chłopak podniósł głowę. Miał typowo azjatyckie rysy twarz, brązowe włosy i ciemne włosy których kolor fryzjer określił by jako "czerń Tokio" . Chłopak patrzył tak przez chwilę po czym wrócił do ukłonu.
-Witam, czy mógłbym tu usiąść?- powiedział spokojnie, jednak jakoś dziwnie, tak że Arthur ledwo zrozumiał swój własny język.Dość nerwowo szybko zdjął plecak z siedzenia obok. Przyjrzał się dokładniej chłopakowi.Ubrany był w zwykły, ciemno szary sweter, pod którym miał białą bluzkę z jakimiś krzaczkami, spodnie zwykłe, raczej przylegające do nogi, beżowe. Włosy sięgały mu do policzków,miał też w miarę prostą grzywkę.
-Czy coś się stało? Mam coś na twarzy?- powiedział chłopak przez co Arthur momentalnie obrócił głowę.
-N-nie, nic takiego- powiedział nerwowo. Chłopak jakby sobie o czymś przypomniał.
-Zapomniałem się przedstawić. Honda Kiku- powiedział lekko się kłaniając. po chwili dodał- Kiku to imię- uśmiechnął się lekko/
-Arthur Kirkland-powiedział Arthur niepewnie wyciągając dłoń, jednak schował ją gdy po chwili trzymania jej chłopak nic nie zrobił. - skąd jesteś? - zapytał patrząc jak chłopak wyciąga telefon i rozwija klawiaturkę, koło normalnych cyfr na klawiszach widać było jakieś krzaczki.
-Z Japonii. Ty, sądząc po akcencie, zapewne jesteś z Anglii, yo ne?- powiedział spokojnie. Arthur skinął głową. Chłopak wyciągnął z plecaka słuchawki i począł 
podłączać je do telefonu.-jeśli nie będzie ci to przeszkadzać, chciałbym obejrzeć nowy odcinek Shingeki no kyojin.-powiedział patrząc na blondyna jakby Arthur naprawdę miał jakiś wpływ na to co on zrobi.
-Tak pewnie, też oglądałem serial...- powiedział niepewnie znów podłączając słuchawki do odpowiedniego gniazdka w notebook'u. Kiku uśmiechnął się delikatnie i włożył słuchawki. Arthur znów zatracił się w tym co widział na ekranie. Po jakichś trzydziestu minutach jazdy, a dla Arthura oglądaniu przypadkowych zdjęć które znalazł w różnych folderach w komputerze, Japończyk odłączył słuchawki od telefonu i począł wyciągać jakieś inne urządzenie, łudząco podobne do Arthurowego notebooka, w tym że trochę mniejsze. Blondyn wyłączył komputer i zdjął słuchawki z uszu. Zawsze lepiej już kogoś jako-tako znać. Patrzył niepewnie na Azjatę  gdy ten chował telefon w kieszeni spodni.

 -Arthur-san?- zapytał niepewnie chłopak widząc że blondyn go obserwuje. Arthur znów odwrócił wzrok. Ciemno włosy obrócił się bardziej w jego stronę. -jeżeli masz do mnie jakąś sprawę, proszę powiedzieć- powiedział chłopak.
-Nie, to nic takiego.- powiedział Arthur lekko speszony. - tak się zastanawiam... co to właściwie jest? Nigdy nie widziałem notebooka z takim oprogramowaniem- powiedział niepewnie, a co zaszpanuje na wiedzę wmawianą mu przez brata.
-O! To nie jest notebook. To coś w rodzaju słownika elektronicznego... W tym że są tu jeszcze inne rzeczy- powiedział Japończyk włączając coś i na ekraniku wyświetlił się pierwszy czarnoskóry prezydent stanów zjednoczonych, prawdopodobnie w środku przemówienia, ponieważ obraz się ruszał- mam tu niektóre filmy, no i krzyżówki... w tym że w większości są one po angielsku- powiedział lekko wzdychając.Arthur Skinął głową patrząc na to co robi chłopak, nie to żeby był nieśmiały czy coś, po prostu nie odczuwał potrzeby mówienia czegokolwiek.
-Tam będzie 
Winston Churchill- powiedział czytając jedno z pytań, Kiku włączył bowiem krzyżówkę po angielsku. Ciemnowłosy odliczył szybko kratki i z uśmiechem wpisał podane hasło. Autokar zatrzymał się ponownie, Arthur rozejrzał się, widział już tylko kilka wolnych miejsc i to porozmieszczanych już raczek koło kogoś.Westchnął.
-Arthur- kun? - powiedział niepewnie Kiku patrząc na blondyna- znaczy o ile mogę ci mówić "kun"! - dodał szybko.
-Pewnie że możesz. - powiedział Arthur, nie rozumiał zbytniej różnicy między tym jak nazwał go wcześniej, a teraz.
-Czy wiesz co będzie tutaj?- zapytał chłopak spokojnie wskazując na jakieś zadanie. Arthur myślał przez chwilę. Po chwili wzruszył ramionami. Skąd on niby miał wiedzieć jak miała na imię żona trzeciego prezydenta stanów zjednoczonych?Japończyk skinął głową i wrócił do krzyżówki,po jakimś czasie jednak się poddał i zamknął klapkę użądzonka z westchnieniem. -Arthur-kun, właściwie to skąd dokładnie jesteś?- zapytał chłopak obracając się w stronę Blondyna. 
-Z Londynu... Znaczy oficjalnie już poza nim...-powiedział spokojnie. -a ty?- spróbował podtrzymać rozmowę.
-W roku szkolnym mieszkam w Tokio, a podczas wakacji w Kioto- powiedział spokojnie.- w wakacje mieszkam z ojcem. - wytłumaczył. Arthur skinął głową.
-Masz jakieś rodzeństwo?- zapytał.
-Nie... jestem jedynakiem- powiedział chłopak-mam za to dość sporo kuzynostwa- powiedział po chwili namysłu.
-Ja mam trzech braci... i siostrę...przez nich w ogóle tu jestem..- powiedział Arthur ignorując brzęczenie komórki w kieszeni.
-Naprawdę?- zapytał jakby z grzeczności Japończyk. Resztę dnia spędzili rozmawiając o różnych rzeczach, dopiero pod koniec dnia pojawił się problem. Noc też mieli spędzić w autokarze. Ktoś z przodu, zaproponował żeby po przesiadać się tak żeby na każdym dwuosobowym siedzeniu siedział chłopak i dziewczyna, bo jak wiadomo dziewczyny drobniejsze, to i więcej miejsca będzie. Nikt jakoś specjalnie nie protestował, i w końcu skończyło się tak że Arthur skończył jak najbardziej wtulając się w okno, i uważając by jego nowa znajoma z siedzenia obok nie zaczęła przez przypadek machać scyzorykiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz