おはよう!
Część wszystkim, przepraszam ale zpowodów mego konfliktu z google + niestety nie jestem w stanie ogarnąć tego bloga, nie usuną go ale nie mam zamiaru wstawiać na niego posty, pojawi się nowy blog, do którego link wstawie jak tylko go stworzę, i to na nim będzie się wszystko pojawiać. Przepraszam, ale niestety nie potrafię tego ogarnąć.
jeszcze raz przepraszam
Wafel
poniedziałek, 16 czerwca 2014
niedziela, 16 marca 2014
HKxICE cz.2
おはよう!
Przepraszam za tak długą przerwę, ale zero weny i czasu.. i tym podobne, wiem wiem marne wytłumaczenie ale prawdziwe. No i niestety to potrwa co najmniej do maja, nie mówię że nic nie wstawię ale nie wiem czy będą to długie i częste notki raczej nie. Więc enjoy...
~~~
Salon do którego zostałem zaprowadzony był spory. Ściany były jasno niebieskie, meble z jakiegoś jasnego drewna. Co mnie zdziwiło, w środku było dość sporo ludzi. Dziewczyna którą przedtem widziałem, znany mi już Lang i Im Yong Soo, ponad to były jeszcze jakiś sześć osób. Patrząc na to że u mnie w domu, na Boże Narodzenie może było te 4-5 osób, to liczba ludzi tu była lekko krępująca, no i przecież nikogo z nich nie znałem. W chwili gdy weszliśmy cały pokój obrócił się w naszą stronę.
-To jest Emil- powiedział Xiao spokojnie wskazując na mnie.
-A tak! Xiao mówił- powiedział jakiś dość niski mężczyzna, podchodząc do mnie i uśmiechając się- bardzo mi miło-aru- powiedział. Miał długie włosy, miej więcej do łopatki związane w kitek ubrany w czerwoną koszulę – Jestem Yao Wang- aru- powiedział- miło… chodźcie, pomożecie- aru.
Tak właśnie zostałem wrobiony w wycinanie tego co Yue mi naszkicowała. Były to jakby witraże z czerwonego papieru. W kuchni kręcił się niejaki Niran i Xiuan Tien, z tego co mówił Xiao robili jedzenie. Yong Soo razem z Xiao zawieszali wszystko to co wycięliśmy. Po chwili do środka wszedł inny mężczyzna z kilkunastoma siatkami w rękach wypełnionymi czym się da.
-Wróciłem z Jarmarku –oświadczył po czym chyba mnie zauważył bo patrzył na mnie przez chwilę i lekko się ukłonił. –Ano… Witam- powiedział
-Tak… Emil…- powiedziałem niepewnie w jego stronę.
-Honda Kiku… ah! Imię to Kiku- powiedział uśmiechając się delikatnie. Yue zaprzestała rysowania coraz to nowszych wzorów na papierze na rzecz grzebania w siatkach. Wszyscy pracowali, ktoś coś przyklejał, kto inny wycinał, ktoś zamiatał, ktoś zmywał podłogi. A to wszystko w sielskiej atmosferze. Jednak koło piętnastej wszyscy przestali, skończyli.
-Choć… będzie trzeba złożyć ofiarę- powiedział Xiao prowadząc mnie do kuchni.
-Ofiarę?- zapytałem niepewnie
-Mhm… bóstwa wracają złożyć raport Nefrytowemu Cesarzowi, więc trzeba dać im ofiarę żeby nie powiedziały o nas nic złego- Dobra, a ja myślałem że zostawianie przez Askela sucharków na podłodze (o dziwo znikały, a pułapki na myszy i koty były) dla nisse jest dziwne.
Po złożeniu ofiary był w miarę spokój. Poszedłem więc z Xiao do jego pokoju.
-Lekko zamieszanie z tym wszystkim nie?- zapytał chłopak. Skinąłem głową. Usiadłem sobie pod kaloryferem. Na dworze było już ciemno. –a jutro będzie jeszcze gorzej… - powiedział bawiąc się telefonem.
-To po co to robisz?- zapytałem odchylając głowę i uświadamiając sobie że Xiao robi mi zdjęcia.
-A po co ty sprzątasz, kupujesz prezenty itp. na wigilie?- zapytał. W sumie miał racje. –jak minęła podróż ?- zapytał
-Już pytałeś?
-No ale podróż nie ogranicza się do autobusu- powiedział
-Jako tako, samolot miał spóźnienie, nie wiem jak ale doleciałem na czas, udało mi się zgubić i znaleźć bagaż, potem mało nie wsiadłem do autobusu do Hongkongu a potem przypomniałem sobie że nie tam pojadę- powiedziałem- błądziłem sobie i tyle.- powiedziałem. Skinął głową lekko się przeciągając.
-Wiesz, ja dziś od rana sprzątam, wieszam, znowu sprzątam…- powiedział- ale jutro jako tako się skończy- powiedział. – wiesz… nowy rok, i 15 dni bez robienia rzeczy niekoniecznych..-powiedział. Skinąłem głową.
-Dzieciaki! Chodźcie jedzenie!- zawołał Yao. Xiao się podniósł i przeciągnął. Poszliśmy do salonu.- jedz, jedz, jakiś taki chudy jesteś… - dookoła było tyle głosów że już nie wiem kto co do kogo mówił. Z drzwi ponoć zerwali pieczęcie z drzwi domu żeby powpuszczać szczęście. Potem Yao złożył wszystkim życzenia, a o północy oglądaliśmy fajerwerki. Ale jednak byłem zmęczony, po podróży i tym wszystkim od razu zasnąłem.
Przepraszam za tak długą przerwę, ale zero weny i czasu.. i tym podobne, wiem wiem marne wytłumaczenie ale prawdziwe. No i niestety to potrwa co najmniej do maja, nie mówię że nic nie wstawię ale nie wiem czy będą to długie i częste notki raczej nie. Więc enjoy...
~~~
Salon do którego zostałem zaprowadzony był spory. Ściany były jasno niebieskie, meble z jakiegoś jasnego drewna. Co mnie zdziwiło, w środku było dość sporo ludzi. Dziewczyna którą przedtem widziałem, znany mi już Lang i Im Yong Soo, ponad to były jeszcze jakiś sześć osób. Patrząc na to że u mnie w domu, na Boże Narodzenie może było te 4-5 osób, to liczba ludzi tu była lekko krępująca, no i przecież nikogo z nich nie znałem. W chwili gdy weszliśmy cały pokój obrócił się w naszą stronę.
-To jest Emil- powiedział Xiao spokojnie wskazując na mnie.
-A tak! Xiao mówił- powiedział jakiś dość niski mężczyzna, podchodząc do mnie i uśmiechając się- bardzo mi miło-aru- powiedział. Miał długie włosy, miej więcej do łopatki związane w kitek ubrany w czerwoną koszulę – Jestem Yao Wang- aru- powiedział- miło… chodźcie, pomożecie- aru.
Tak właśnie zostałem wrobiony w wycinanie tego co Yue mi naszkicowała. Były to jakby witraże z czerwonego papieru. W kuchni kręcił się niejaki Niran i Xiuan Tien, z tego co mówił Xiao robili jedzenie. Yong Soo razem z Xiao zawieszali wszystko to co wycięliśmy. Po chwili do środka wszedł inny mężczyzna z kilkunastoma siatkami w rękach wypełnionymi czym się da.
-Wróciłem z Jarmarku –oświadczył po czym chyba mnie zauważył bo patrzył na mnie przez chwilę i lekko się ukłonił. –Ano… Witam- powiedział
-Tak… Emil…- powiedziałem niepewnie w jego stronę.
-Honda Kiku… ah! Imię to Kiku- powiedział uśmiechając się delikatnie. Yue zaprzestała rysowania coraz to nowszych wzorów na papierze na rzecz grzebania w siatkach. Wszyscy pracowali, ktoś coś przyklejał, kto inny wycinał, ktoś zamiatał, ktoś zmywał podłogi. A to wszystko w sielskiej atmosferze. Jednak koło piętnastej wszyscy przestali, skończyli.
-Choć… będzie trzeba złożyć ofiarę- powiedział Xiao prowadząc mnie do kuchni.
-Ofiarę?- zapytałem niepewnie
-Mhm… bóstwa wracają złożyć raport Nefrytowemu Cesarzowi, więc trzeba dać im ofiarę żeby nie powiedziały o nas nic złego- Dobra, a ja myślałem że zostawianie przez Askela sucharków na podłodze (o dziwo znikały, a pułapki na myszy i koty były) dla nisse jest dziwne.
Po złożeniu ofiary był w miarę spokój. Poszedłem więc z Xiao do jego pokoju.
-Lekko zamieszanie z tym wszystkim nie?- zapytał chłopak. Skinąłem głową. Usiadłem sobie pod kaloryferem. Na dworze było już ciemno. –a jutro będzie jeszcze gorzej… - powiedział bawiąc się telefonem.
-To po co to robisz?- zapytałem odchylając głowę i uświadamiając sobie że Xiao robi mi zdjęcia.
-A po co ty sprzątasz, kupujesz prezenty itp. na wigilie?- zapytał. W sumie miał racje. –jak minęła podróż ?- zapytał
-Już pytałeś?
-No ale podróż nie ogranicza się do autobusu- powiedział
-Jako tako, samolot miał spóźnienie, nie wiem jak ale doleciałem na czas, udało mi się zgubić i znaleźć bagaż, potem mało nie wsiadłem do autobusu do Hongkongu a potem przypomniałem sobie że nie tam pojadę- powiedziałem- błądziłem sobie i tyle.- powiedziałem. Skinął głową lekko się przeciągając.
-Wiesz, ja dziś od rana sprzątam, wieszam, znowu sprzątam…- powiedział- ale jutro jako tako się skończy- powiedział. – wiesz… nowy rok, i 15 dni bez robienia rzeczy niekoniecznych..-powiedział. Skinąłem głową.
-Dzieciaki! Chodźcie jedzenie!- zawołał Yao. Xiao się podniósł i przeciągnął. Poszliśmy do salonu.- jedz, jedz, jakiś taki chudy jesteś… - dookoła było tyle głosów że już nie wiem kto co do kogo mówił. Z drzwi ponoć zerwali pieczęcie z drzwi domu żeby powpuszczać szczęście. Potem Yao złożył wszystkim życzenia, a o północy oglądaliśmy fajerwerki. Ale jednak byłem zmęczony, po podróży i tym wszystkim od razu zasnąłem.
środa, 15 stycznia 2014
Powrót! HKxICe
おはよう!
Przepraszam! Przepraszam za tak długą nieobecność ale ostatnio naprawdę nie mam weny, czasu, i sposobności na napisanie czegokolwiek. Szkoła jest złą, znaki ciężkie do nauczenia i nie mam pojęcia jak przetrwam liceum skoro już w 3 gimnazjum mam problem, co prawda średnia 4.31 najgorsza nie jest ale jeśli będę miała paski do ukończenia szkoły to rodzina wyłoży mi na wyjazd do Japonii (dlatego już teraz uczę się języka... i kuje znaki jutro test :C ) Po za tym mamy rok ognistego konia (znaczy nadejdzie, czy coś) więc nie powinno się podejmować życiowych decyzji a ja mam wybrać sobie Liceum i w ogóle :C.
W każdym razie, nie miałam czasu, ale mam to, zaczęte dawno ale nigdzie nie wstawiane. Mam nadzieje że się spodoba, osobiście lubię HongIce, choć jest mało popularny (zresztą lubię chyba tylko dwa paringi z każdym z nich, HKxICE, i HongTai, i Iceland x Fridge <MOJE OTP >) Mam nadzieje że pisanie tego będzie jakoś szło, mam już zaplanowane co i jak więc myślę że dotrwam do końca .
No nic, Enjoy!
~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~
Przepraszam! Przepraszam za tak długą nieobecność ale ostatnio naprawdę nie mam weny, czasu, i sposobności na napisanie czegokolwiek. Szkoła jest złą, znaki ciężkie do nauczenia i nie mam pojęcia jak przetrwam liceum skoro już w 3 gimnazjum mam problem, co prawda średnia 4.31 najgorsza nie jest ale jeśli będę miała paski do ukończenia szkoły to rodzina wyłoży mi na wyjazd do Japonii (dlatego już teraz uczę się języka... i kuje znaki jutro test :C ) Po za tym mamy rok ognistego konia (znaczy nadejdzie, czy coś) więc nie powinno się podejmować życiowych decyzji a ja mam wybrać sobie Liceum i w ogóle :C.
W każdym razie, nie miałam czasu, ale mam to, zaczęte dawno ale nigdzie nie wstawiane. Mam nadzieje że się spodoba, osobiście lubię HongIce, choć jest mało popularny (zresztą lubię chyba tylko dwa paringi z każdym z nich, HKxICE, i HongTai, i Iceland x Fridge <MOJE OTP >) Mam nadzieje że pisanie tego będzie jakoś szło, mam już zaplanowane co i jak więc myślę że dotrwam do końca .
No nic, Enjoy!
~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~ ~*~
Emil szedł żwirową ulicą. Był w Chinach, a dokładniej w
jakiejś małej wiosce pod Pekinem, bardzo pod Pekinem z tego co wiedział. Dostał
zaproszenie, od Xiao, na nowy rok. Co
nie było w gruncie niczym złym. Emil nie wiedział zbytnio czemu właściwie się
denerwował. Może to dlatego że właściwie po raz pierwszy miał odwiedzić go kiedy
był z rodziną…. Zazwyczaj odwiedzał go w Hong Kongu, w jego małym mieszkaniu w
którym mieszkał Xiao. Dziś po raz pierwszy miał go odwiedzić w jakby rodzinnym
mieście. Xiao odwiedzał go często, w każdym razie o wiele częściej niż Emil
przyjeżdżał do niego. Chińczyk znał braci Emila, Emil znał rodzinę Xiao z zdjęć,
ewentualnie kilka razy widział się z jednym z jego kuzynów, z tego co pamiętał
studiował w Korei, Ameryce i kilku innych miejscach, przenosił się właściwie co
miesiąc-dwa, z tego co mówił Xiao. Ale nie o to chodzi. Szedł w każdym razie z przystanku
autobusowego, bo jakoś musiał dotrzeć z Pekinu, szczerze nie wiedział jakim
sposobem rozpozna który dom to ten do którego drzwi ma zapukać, a bynajmniej
nie wiedział dopóki nie zobaczył ile tych domów jest. Były trzy, może cztery.
Ogrody były duże, ogrodzone płotkami zapewniającymi prywatność, ale nie
kompletnie odcinając mieszkańców od świata. Poprawił torbę na ramieniu i począł
rozglądać się za domem który Xiao określił jako „charakterystyczny” i upierał
się, że na pewno go znajdzie, i że nie ma potrzeby żeby po niego wychodził.
Powiedział mu w który autobus ma wsiąść, i gdzie wysiąść. Emil w tej chwili
modlił się żeby nie wyszło na to że coś pomylił. Pierwszy dom minął obojętnie, skoro dom miał
być charakterystyczny, powinien rzucić mu się w oczy a ten, ładny co prawda,
taki… zachodni, był całkowicie normalny i nie zwracający uwagi… no miał tylko
ciekawy kolor dachówki, ale podejrzewał że nie o to chodziło. Kolejne trzy domy
też były raczej zwykłe, w bardziej wschodnim stylu niż był przyzwyczajony, ale
nie było to coś, co można by tutaj uznać za charakterystyczne. Powłócząc nogami
szedł dalej. Nie było śniegu, ani nie było szczególnie zimno jak na jego normy,
ale bluzę musiał mieć.
-Nie wiem co mu zrobię…- mruknął skręcając, bo i ulica skręcała, gdzieś w bok. Szedł teraz schowany za domem który mijał ostatnio. Westchnął i spojrzał przed siebie. Chyba wiedział już o co chodziło Xiao z słowem „charakterystyczny”. Stał przed nim dość spory, ale nie za duży dom, złożony z jakby kilku. Dachówka lekko szarawa, ściany białe, a wszelkie balustrady i tym podobne zrobione z czerwonego drewna.Albo dom był stary, i o niego dbano, albo ktoś włożył w to naprawdę dużo pieniędzy. Niepewnie podszedł do ogrodzenia owego budynku średnio wiedząc co zrobić. Nagle zza rogu domu, po drugiej stronie ogrodzenia wybiegła dziewczyna z długimi ciemnymi włosami sięgającymi miej- więcej do pasa, lekko skręconymi na końcach, jeden kosmyk odstawał, ale chyba tego nie zauważyła. Miała grzywkę zaczesaną lekko na lewo, ale wyglądającą na prostą. Ubrana była w niebieską koszulkę, w chińskim kroju, i długą czarną sukienkę, na to miała narzucony sweter w szarawym odcieniu. Z boku miała wpiętą spinkę która wyglądała jakby ktoś włożył jej we włosy jakiś różowy kwiat. Śmiałą się biegnąć przez ogród. Spojrzała na niego , zatrzymała się. Patrzyła na niego chwilę jakby myśląc nad czymś.
-Przepraszam…- zaczął Emil, chciał zapytać czy to dom niejakich Wang’ów, a jeżeli nie, to czy nie wie gdzie mieszkają. Miał nadzieje że mówi po angielsku.
-Ty jesteś Emil Steilsson?- zapytała spokojnie uśmiechając się jak jakaś stuardessa w samolocie, a bynajmniej Emilowi tak się wydawało. Skinął głową, poprawiając z przyzwyczajenia grzywkę. Dziewczyna uśmiechnęła się wesoło i podeszła do furtki otwierając ją.
-Wejdź- powiedziała gdy Emil nadal stał. Zrobił co powiedziała- jestem Mei- powiedziała dziewczyna idąc ścieżką do wejścia. Emil skinął głową. Nie było sensu odpowiadać cokolwiek skoro znała jego imię. –Coś małomówny jesteś-powiedziała zatrzymując się i przekrzywiając lekko głowę patrząc na niego.
-Nie… po prostu..- chciał się jakoś wytłumaczyć ale nie miał pojęcia jak, bo i w sumie miała racje- no może trochę- powiedział po chwili. Dziewczyna uśmiechnęła się i weszła na jakby werandę. Emil wszedł za nią do środka. Wnętrze było już mniej wschodnie niż to jak dom wyglądał z zewnątrz.
-Xiao!- zawołała dziewczyna jednym ruchem zrzucając balerinki które miała na nogach i truchtając w głąb domu. Islandczyk stał w korytarzu nie wiedząc co mam zrobić z sobą. Po chwili z korytarza obok wyszedł Drugi chłopak.
-Mówiłem że trafisz- powiedział Chińczyk uśmiechając się delikatnie.
-Ta… i w autobusie ktoś zaczął coś do mnie mówić, a ja nie wiem o co chodzi- powiedział Emil wywracając oczami. Xiao westchnął w charakterystyczny sposób co pełniło jako-taką wersje śmiechu.
-Wiesz… ja się tak czuje za każdym razem jak jestem u ciebie. – powiedział- zdejmuj buty- powiedział. Emil szybko ściągnął Adidasy w których przywędrował.
Został zaprowadzony do średniej wielkości pokoju, z zasuwanymi drzwiami, zrobionymi z drewna i normalnymi murowanymi ścianami. Pod ścianą stało biurko z łóżkiem nad nim, okno wychodziło na jakby wewnętrzne podwórko. Mebli było mało, dwa sklepowe wieszaki robiące za szafę, z narzuconym na nie jakby pokrowcem, półka z książkami, i właściwie tyle.
-Rozgość się- rzucił Xiao siadając sobie na jednym ze szczebelków drabinki prowadzącej na łóżko. Po prostu położyłem torbę w koncie pokoju i postanowiłem stanąć sobie przy oknie. Ktoś zapukał do drzwi i po chwili zza drzwi wyszedł wysoki chłopak w okularach. Zaczął mówić coś po chińsku ale widząc mnie zamilknął.
-A tak, Lang, to jest Emil- powiedział Xiao przedstawiając mnie- Emil, to jest Lang, kuzyn- powiedział spokojnie podniosłem nieznacznie rękę, na co chłopak się uśmiechnął. Chłopak dokończył co zaczął mówić, i wyszedł. Xiao westchnął.
-Mamy pomóc przy robieniu ozdób- powiedział.
-Czyli ty masz?- zapytał Emil unosząc lekko brew. Xiao znów tylko westchnął lekko rozbawiony spinając głową.
-Tak, dokładnie- powiedział wstając.
-Nie wiem co mu zrobię…- mruknął skręcając, bo i ulica skręcała, gdzieś w bok. Szedł teraz schowany za domem który mijał ostatnio. Westchnął i spojrzał przed siebie. Chyba wiedział już o co chodziło Xiao z słowem „charakterystyczny”. Stał przed nim dość spory, ale nie za duży dom, złożony z jakby kilku. Dachówka lekko szarawa, ściany białe, a wszelkie balustrady i tym podobne zrobione z czerwonego drewna.Albo dom był stary, i o niego dbano, albo ktoś włożył w to naprawdę dużo pieniędzy. Niepewnie podszedł do ogrodzenia owego budynku średnio wiedząc co zrobić. Nagle zza rogu domu, po drugiej stronie ogrodzenia wybiegła dziewczyna z długimi ciemnymi włosami sięgającymi miej- więcej do pasa, lekko skręconymi na końcach, jeden kosmyk odstawał, ale chyba tego nie zauważyła. Miała grzywkę zaczesaną lekko na lewo, ale wyglądającą na prostą. Ubrana była w niebieską koszulkę, w chińskim kroju, i długą czarną sukienkę, na to miała narzucony sweter w szarawym odcieniu. Z boku miała wpiętą spinkę która wyglądała jakby ktoś włożył jej we włosy jakiś różowy kwiat. Śmiałą się biegnąć przez ogród. Spojrzała na niego , zatrzymała się. Patrzyła na niego chwilę jakby myśląc nad czymś.
-Przepraszam…- zaczął Emil, chciał zapytać czy to dom niejakich Wang’ów, a jeżeli nie, to czy nie wie gdzie mieszkają. Miał nadzieje że mówi po angielsku.
-Ty jesteś Emil Steilsson?- zapytała spokojnie uśmiechając się jak jakaś stuardessa w samolocie, a bynajmniej Emilowi tak się wydawało. Skinął głową, poprawiając z przyzwyczajenia grzywkę. Dziewczyna uśmiechnęła się wesoło i podeszła do furtki otwierając ją.
-Wejdź- powiedziała gdy Emil nadal stał. Zrobił co powiedziała- jestem Mei- powiedziała dziewczyna idąc ścieżką do wejścia. Emil skinął głową. Nie było sensu odpowiadać cokolwiek skoro znała jego imię. –Coś małomówny jesteś-powiedziała zatrzymując się i przekrzywiając lekko głowę patrząc na niego.
-Nie… po prostu..- chciał się jakoś wytłumaczyć ale nie miał pojęcia jak, bo i w sumie miała racje- no może trochę- powiedział po chwili. Dziewczyna uśmiechnęła się i weszła na jakby werandę. Emil wszedł za nią do środka. Wnętrze było już mniej wschodnie niż to jak dom wyglądał z zewnątrz.
-Xiao!- zawołała dziewczyna jednym ruchem zrzucając balerinki które miała na nogach i truchtając w głąb domu. Islandczyk stał w korytarzu nie wiedząc co mam zrobić z sobą. Po chwili z korytarza obok wyszedł Drugi chłopak.
-Mówiłem że trafisz- powiedział Chińczyk uśmiechając się delikatnie.
-Ta… i w autobusie ktoś zaczął coś do mnie mówić, a ja nie wiem o co chodzi- powiedział Emil wywracając oczami. Xiao westchnął w charakterystyczny sposób co pełniło jako-taką wersje śmiechu.
-Wiesz… ja się tak czuje za każdym razem jak jestem u ciebie. – powiedział- zdejmuj buty- powiedział. Emil szybko ściągnął Adidasy w których przywędrował.
Został zaprowadzony do średniej wielkości pokoju, z zasuwanymi drzwiami, zrobionymi z drewna i normalnymi murowanymi ścianami. Pod ścianą stało biurko z łóżkiem nad nim, okno wychodziło na jakby wewnętrzne podwórko. Mebli było mało, dwa sklepowe wieszaki robiące za szafę, z narzuconym na nie jakby pokrowcem, półka z książkami, i właściwie tyle.
-Rozgość się- rzucił Xiao siadając sobie na jednym ze szczebelków drabinki prowadzącej na łóżko. Po prostu położyłem torbę w koncie pokoju i postanowiłem stanąć sobie przy oknie. Ktoś zapukał do drzwi i po chwili zza drzwi wyszedł wysoki chłopak w okularach. Zaczął mówić coś po chińsku ale widząc mnie zamilknął.
-A tak, Lang, to jest Emil- powiedział Xiao przedstawiając mnie- Emil, to jest Lang, kuzyn- powiedział spokojnie podniosłem nieznacznie rękę, na co chłopak się uśmiechnął. Chłopak dokończył co zaczął mówić, i wyszedł. Xiao westchnął.
-Mamy pomóc przy robieniu ozdób- powiedział.
-Czyli ty masz?- zapytał Emil unosząc lekko brew. Xiao znów tylko westchnął lekko rozbawiony spinając głową.
-Tak, dokładnie- powiedział wstając.
Subskrybuj:
Posty (Atom)