sobota, 11 maja 2013

Piraci z Hetalii cz.6

おはよう!
Buuu! Mam! siedziałam nad tym od 17.00 ale mam C: Po pierwsze chciałabym złożyć życzenia Lily która wczoraj miała urodziny. STO LAT! I z tej okazji zrobiłam komiks który będzie pod opowiadaniem : D. Jeśli chodzi o Piratów to jest to chyba jeden z ulubionych momentów Lily, o którym  ( nie przesadzam) dudniła mi od jakiegoś miesiąca. Więc jest! Mam nadzieje że akcja nie rozwija się za szybko...  No nic enjoy!

**********************
Spędziła na statku już kilka tygodni i coraz mniej myślała o ucieczce, nie wiedzieć czemu będąc na statku w otoczeniu prostych ludzi a nie panien powpychanych w gorsety czuła się o wiele swobodniej. Codziennie pomagała przy robieniu śniadań i obiadów, na co z ulgą odetchnęły żołądki załogi. Z Antoniem właściwie się mijali. Hiszpan wstawał o wiele wcześniej od niej i szedł zająć się pokładem i rozdzielaniem zadań, a Bella zaraz po opuszczeniu kajuty kierowała się do kuchni. Po przygotowaniu posiłku zajmowała się wydawaniem dań, potem sama brała talerz i siadała do stołu z Eduardo, Jacobo i czasem Antoniem, jeśli ten wyjątkowo przychodził później. Jednak pewnego dnia coś się zmieniło. Bella jak zawsze stała za długim blatem i wydawała posiłki. Nałożyła jedzenie na kolejny talerz  i podała go mężczyźnie stojącemu przed nią. Ten jednak nie odchodził, przez co torował kolejkę
-Tak?- zapytała Bella nakładając kolejną porcje.
-Może przyjdziesz potem do mojej kajuty? Co ?- powiedział mężczyzna obleśnym głosem że Bellę aż przeszły ciarki.
-Podziękuje- powiedziała nakładając na talerz trochę ziemniaków.
-Podziękujesz jak skończymy- ciągnął mężczyzna.
-Powiedziałam NIE. Przeliterować?- zapytała Bella twardo i dość donośnie nie przerywając swojej pracy.
- No nie bądź taka…- powiedział mężczyzna łapiąc ją za rękę. – Chodź.
-PUŚĆ MNIE!- krzyknęła wręcz, z całej siły uderzając mężczyznę w twarz. Na stołówce zapadła cisza. Bella wyrwała rękę z uścisku mężczyzny i chciała wrócić do nakładania ziemniaków. Nie było jej to jednak dane ponieważ mężczyzna z gniewnym „nie będzie mi baba rozkazywać!” zamachnął się. Bella odruchowo się zwinęła jednak nie poczuła bólu ale usłyszała głośny plask, a gdy spojrzała w tamtą stronę zobaczyła nikogo innego jak Antonia z jednym czerwonym policzkiem i stróżką krwi lecącą z nosa.
-Kapitanie, ja …!- chciał się wytłumaczyć mężczyzna jednak Antonio mu przerwał.
-Nie dość że pomimo tego że mówiłem i tłumaczyłem że ta dziewczyna ma być cała, nie posłuchałeś się. Ponadto podniosłeś rękę na kapitana, w mojej osobie.- powiedział spokojnie.
-Ale !- próbował powiedzieć mężczyzna,
-Żadnych „ale” Martinez. Dostaniesz trzy, tak na przyszłość. A ty Izabell- tu zerknął na Bellę kontem oka.- Zjedz coś i niech Eduardo przyprowadzi do kajuty.- powiedział po czym wyszedł. Bella prychnęła tylko i nałożyła sobie na talerz porcje ziemniaków i kotlet po czym ze złością usiadła jak zawsze koło Eduardo i z naburmuszoną miną zaczęła jeść.
-Oj daj spokój… Złość piękności szkodzi- powiedział plotąc sobie z pasma włosów warkoczyk.
- Chce do domu- mruknęła – tam nikt nie chciał mnie co chwilę zgwałcić, ani nie słuchałam „kazań”. – Eduardo nie odpowiedział, on też przywykł do Belli na pokładzie i siedzenia na pokładzie popołudniami. Gdy tylko Bella pojawiła się w kajucie zobaczyła Antonia siedzącego z prawie czerwoną szmatą przy nosie.
-Izabell, nie możesz tak się zachowywać!- powiedział odkładając kawałek materiału i nie ukrywając złości.
-Niby jak? Zaczepiał mnie, grzecznie odpowiedziałam że nie ma na co liczyć- powiedziała spokojnie wstając.
-Nie powinnaś go uderzyć! Wiesz co by było gdybym nie zdążył?
-To niby co miałam zrobić?- zapytała
-Ewentualnie krzyczeć!- teraz Antonio krzyczał, a Bella marzyła tylko o tym żeby przestał, nienawidziła krzyków, i hałasu choć często sama go generowała.
-A co robiłam?- zapytała spokojnie, tu miała nad nim przewagę, nie podnosiła głosu. Antonio jednak ciągnął swoją tyradę uniesionym głosem. Bellę zaczynała boleć głowa. Nie marzyła o niczym innym jak tylko o tym by jakoś uspokoić Hiszpana. W pewnym momencie wpadła na głupi pomysł, jednak jak to z takimi bywa nie wpadła już na to że jest on głupi. Zauważyła świecznik stojący na biurku na którym „przysiadał” Antonio. Podeszła do Hiszpana i położyła dłonie na jego koszuli. Nie wiedziała właściwie co robi. Antonio otworzył szerzej oczy
-Izabell co ty robisz?- zapytał niepewnie
-Przepraszam- powiedziała po prostu po czym przysunęła się bliżej Hiszpana i złączyła ich usta. Na początku Antonio stał nieruchomo nie wiedząc jak zareagować. Po chwili jednak delikatnie odwzajemnił pocałunek, teraz Bella była zaskoczona ale kontynuowała. Po chwili takiego zbliżenia Bella delikatnie zdjęła jedną dłoń z klatki piersiowej chłopaka i sięgnęła nią za jego plecy. Złapała świecznik w rękę i spróbowała ustawić się tak aby było jej wygodniej. Delikatnie się zamachnęła, jednak nie była pewna, zawahała się uświadamiając sobie że to co robi jest głupie do granic możliwości, właśnie oddała swój pierwszy pocałunek piratowi, jednak nie mogła teraz zrezygnować. Wzięła większy zamach i już miała uderzyć gdy poczuła że Antonio łapie ją za rękę. Chłopak odsunął się od niej i spojrzał na nią smutnym wzrokiem. W jego głowie się kotłowało. Jeśli miałby być szczery sam ze sobą to jej unikał, unikał jej jak umiał. Unikał bo wiedział że jeżeli będzie spędzać z nią więcej czasu niż musi, to do niej przywyknie i nie będzie umiał wymienić ją na okup.
- Aha… - tylko tyle przeszło mu przez gardło. Wyminął Bellę łukiem i wyszedł z kajuty głośno trzaskając drzwiami i zostawiając Bellę z świecznikiem w ręku. Teraz Bella poczuła co naprawdę zrobiła, właściwie to nie wiedziała czemu właściwie chciała to zrobić. Z złością rzuciła świecznikiem o podłogę i po prostu zaczęła płakać. W nosie jej pierwszy pocałunek, uświadomiła sobie jak się musiał poczuć Antonio.
         Po około godzinie przestała płakać. Podniosła się z podłogi na którą się osunęła i spojrzała w lustro które Antonio jakiś czas temu przyniósł gdy Bella zaczęła narzekać że wygląda okropnie a nawet nie może tego poprawić bo się nie widzi. W każdym razie spojrzała w lustro i nie mogła się oprzeć wrażeniu że jest w nim potwór. Poprawiła się przez chwilę i teraz o tym że płakała świadczyły tylko zaczerwienione oczy. Wyszła z kajuty i zaczęła wypatrywać sylwetki kapitana. Stał oparty o barierkę na mostku kapitańskim i patrzył w morze, dziś było niespokojne i statkiem kołysało tak że normalnie Bella nie wyszła by z kajuty, ale teraz niezrażona i niepomna nawet na mżawkę szła ku kapitanowi.
-Antonio ja… przepraszam… tak naprawdę- powiedziała przystając koło niego. Hiszpan jednak się nie odzywał. Nie obdarzył jej nawet spojrzeniem. Tak naprawdę bardzo chciał na nią spojrzeć. Ale wiedział że jeśli to zrobi to jej wybaczy, od tak, od ręki, a nie mógł tego zrobić. Cisza trwała kilka minut, Bella bardzo chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała do końca co.
-Ja… Ty…- zaczęła po jakimś czasie- Ty mogłeś mnie odepchnąć! – powiedziała choć wcale tak nie uważała- więc to nie jest tak tylko moja wina!- powiedziała. Szukała teraz jakiegokolwiek sposobu na to żeby przestać się czuć tak okropnie, nawet jeśli równało się to z wmówieniem sobie kłamstwa. Antonio powoli obrócił się w jej stronę i spojrzał na nią wzrokiem pełnym pogardy (dop.aut. moja sensei japońskiego™ :D ).
-Izabell, perfidnie wykorzystałaś fakt że jestem tylko mężczyzną, myślałem że będzie cie stać na mniej żałosne tłumaczenie- mówił to wszystko spokojnie, prawie szeptem. W tym momencie Bella wolała żeby krzyczał, zjechał ją od góry do dołu za to co zrobiła i za tysiąc innych rzeczy. Antonio odwrócił się i zaczął iść w stronę kajuty. Bella stała jeszcze chwilę ale ostatecznie poszła za nim. Gdy weszła do pomieszczenia, kopnęła ze złością świecznik leżący na środku pokoju i usiadła na „swoim” łóżku. Antonio  leżał, odwrócony twarzą do ściany. Bella siedziała wpatrzona w miedziany świecznik który leżał teraz pod ścianą.
-Przepraszam- powiedziała Bella. Antonio postanowił dać jej szanse.
-Za co?- zapytał sucho.
-Za wszystko, za to że chciałam cię uderzyć… żałuje- powiedziała. Antonio ledwo zauważalnie skinął głową.
-Żałujesz?- zapytał po chwili. Bella zaczęła się gorączkowo zastanawiać o co mu może chodzić. Po chwili ciszy Antonio dodał.- ja nie.
Bella nie odezwała się. W pokoju wisiała cisza, a atmosfera była tak gęsta że można było by ją pokroić nożem. Wieczorem Bella przebrała się i położyła pod kołdrą, to samo zrobił Antonio. Żadne z nich się nie odezwało i obydwoje długo nie mogli zasnąć. 

*****
A oto komiks :D  Jeszcze raz STO LAT!

Z życia wzięte :D
Obrazki pododaje jutro bo padam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz